ROCZNICA WALKI HOLYFIELD vs RUIZ - EVANDER CZTEROKROTNYM MISTRZEM
Dokładnie dziś przypada siedemnasta rocznica bardzo ważnej walki. Bo choć Evander Holyfield (36-4-1, 25 KO) i John Ruiz (36-3, 27 KO) nie stworzyli porywającego widowiska, to ten pierwszy zdobywając jako jedyny dotąd tytuł mistrza świata wagi ciężkiej po raz czwarty, na zawsze przeszedł do historii tego sportu.
Po tym, jak Lennox Lewis pokonał w rewanżu Holyfielda i zunifikował pasy WBC/WBA/IBF, musiał w kolejnej walce spotkać się z obowiązkowym pretendentem narzucanym przez federację World Boxing Association. A tym był Portorykańczyk. Ale zamiast z nim, zakontraktowano walkę z niepokonaną nadzieją Amerykanów, niesamowitym atletą Michaelem Grantem. Wtedy promujący Ruiza Don King wniósł sprawę do sądu. Wygrał i zmusił Lewisa do oddania pasa WBA. - Jeśli jesteś mistrzem, musisz podążać za narzucanymi regułami, w innym przypadku tracisz pasy - komentował Holyfield.
Władze organizacji do Ruiza dokooptowały właśnie byłego trzykrotnego mistrza wszechwag. Sprawa była o tyle prosta, że zarówno Ruiz, jak i Holyfield, byli promowani przez Kinga.
Pierwotnie walka o wakujący tytuł miała odbyć się 10 czerwca, potem jednak przełożono ją na 12 sierpnia. Holyfield miał gwarantowaną sumę 5 milionów dolarów. Ruiz dostał 1,1 miliona. Tak więc żaden przetarg nie był potrzebny.
Przebieg walki był zaskakujący. Niedoceniany i skazywany na pożarcie Ruiz nadawał tempa i kontrolował faworyta swoim lewym prostym. Gdy zabrzmiał ostatni gong, wszyscy byli przekonani, że nieznacznie wygra "Milczek", tymczasem sędziowie jednogłośnym werdyktem (114:113, 114:113, 116:112) wskazali na wojownika z Atlanty.
- To rabunek w biały dzień. Wygrałem i każdy o tym wie, z Holyfieldem włącznie - denerwował się po ogłoszeniu werdyktu Ruiz. - Okradziono mnie z pasa. Kontrolowałem go i jestem zaskoczony tą punktacją. Nie wiem co oni oglądali - dodał Portorykańczyk.
Wobec kontrowersji po werdykcie, włodarze organizacji WBA zarządzili natychmiastowy rewanż, do którego doszło pół roku później. Wtedy Ruiz nie pozostawił już żadnych wątpliwości. Posłał nawet wielkiego rywala na deski. Za trzecim razem padł remis, ale to była tak naprawdę jedyna walka, w której sędziowie powinni wskazać na Holyfielda...
Niedawno z Ruizem dłuższy wywiad przeprowadził magazyn The Ring. W podsumowaniu kariery John docenił klasę Evandera.
- Był zdecydowanie najlepszy w obronie. Poza jednym momentem zagapienia w drugiej walce, wychodził z każdej opresji. Był też najinteligentniejszym bokserem, z jakim miałem do czynienia. Szybsi byli Roy Jones czy David Haye, Wałujew był silniejszy fizycznie, David Tua bił najmocniej, lecz gdybym miał wskazać tego jednego, najlepszego, wskazałbym właśnie na Holyfielda - przyznał Ruiz. Poniżej przypominamy Wam ich pierwszą walkę.
teraz to krzykacze ,wyrobnicy
Ruiz 24 lata Tua 23 lata:
http://tnij.xyz/dx9
No i oczywiście ta z Royem (34lata), Ruiz (31lat), który właśnie po tych walkach z Holym został zdeklasowany i ośmieszony przez Roy'a Jonesa Jr!
No jeszcze ten moment utkwił mi w pamieci:
http://tnij.xyz/dxc
....iii ten :
http://tnij.xyz/dxd
....:-D
P.S. A z Oquendo to była "droga przez mękę", coś okropnego, jedna z najnudniejszych i najbrzydszych dla "oka" walk ever...:-(
#
Jak nie ma jak są...:-)Taki cytat ze " Świata wg Kiepskich"...:-)
Jest Joshua chociażby...i...są inni przecież, bez przesady waga ciężka po okresie posuchy staje się interesujaca, a wręcz ekscytująca!
Wtedy "Let's Go Champ" był w formie!
Walka superowa jak dla mnie!
http://tnij.xyz/dxe
Przy okazji warto chyba wspomnieć o trenerze Ruiza- Normanie Stonie, to dopiero był świr :D
https://www.youtube.com/watch?v=oteHgCzdQ6I
Prawdą jest jednak, że boks jako starcie dwóch mężczyzn w walce na pięści zszedł na drugi plan ustępując miejsca wykrzykiwaniu, głupim gaciom na ważeniu czy rozrzucaniu pieniędzy w supermarkecie.
Nadal jednak uważam, że boks jest najbardziej szlachetnym i wyrafinowanym sportem walki. Jestem też zdania, że w królewskiej dywizji jest wielu ciekawych bokserów. Mamy właśnie Joshue który przypomina jakiegoś boga wojny. Do niedawna był Klitschko który nawet odejść potrafił z wielką klasą. Mamy Ortiza, Wildera, Povietkina, Furych, Haye. Kilku typowych bijoków jak Chisora, Whyte, Kownacki którzy mimo, że mistrzami raczej nie będą, to ich walki ogląda każdy lubiący dobrą bitkę. Dla miłośników sweet science też się coś znajdzie.
Jest sporo fajnych zawodników w dzisiejszej ciężkiej. Tylko niech oni kurwa walczyć ze sobą zaczną.
Haha, no był świr, był...:-)