JAMES TONEY CHCE DOBIĆ DO SETNEJ WALKI
W zeszłym miesiącu James Toney (77-10-3, 47 KO) wygraną nad Mike'em Sheppardem miał kończyć karierę, lecz szybko wycofał się z tej deklaracji. Mało tego, znakomity niegdyś "Lights Out" ma w planach boksować jeszcze bardzo długo. Postawił bowiem przed sobą konkretny cel - stoczenie setnej zawodowej walki.
Po odliczeniu starcia z Ruizem (doping) i rewanżu z Rahmanem (kontuzja po przypadkowym zderzeniu głowami), czyli dwóch walkach uznanych za nieodbyte, blisko 49-letni pięściarz z Michigan ma już na koncie dziewięćdziesiąt oficjalnych pojedynków. Aby więc dopiąć swego, James musi stoczyć jeszcze dziesięć walk. Najbliższą rozegra prawdopodobnie na początku jesieni.
- Mam zamiar stoczyć setną walkę, a w tym czasie zostać bezdyskusyjnym mistrzem świata wagi ciężkiej. Przez całą karierę nigdy nie było zawodników, jakich bym unikał. Pozostaję w treningu i mam nadzieję wyjść do ringu we wrześniu bądź październiku. Jestem na nowej diecie i muszę przyznać, że czuję się jakbym miał dwadzieścia lat mniej. Jem teraz kurczaki, ryby i dużo warzyw. Nie jestem może nią zachwycony, lecz muszę teraz robić wszystko tak, jak powinienem - mówi były mistrz świata wagi średniej, super średniej, cruiser, a przez moment nawet ciężkiej, dopóki nie ogłoszono, że wpadł na dopingu po wygranej walce z Johnem Ruizem.
Po ty słowach powinno się dożywotnio pozbawić go licencji dla jego dobra.