ANDRE WARD ROZWIAŁ WĄTPLIWOŚCI I ZASTOPOWAŁ (!) KOWALIOWA

Redakcja, Informacja własna

2017-06-18

Takiego zakończenia chyba nikt się nie spodziewał, no może poza Virgilem Hunterem, szkoleniowcem Andre Warda (32-0, 16 KO), który taki finał zapowiadał. Pięściarz z Oakland pokonał przed czasem Siergieja Kowaliowa (30-2-1, 26 KO), obronił pasy WBA/WBO/IBF wagi półciężkiej i rozwiał już wszystkie wątpliwości z pierwszej potyczki.

Pierwsza runda trochę nerwowa, szarpana, ale w samej końcówce jakby rytm zaczął łapać "Krusher", wsadzając mistrzowi kilka lewych prostych. Druga odsłona prowadzona już w znacznie szybszym tempie. Jab Rosjanina nadal kąsał, ale Ward nawet jeśli zainkasował taki cios, natychmiast próbował skrócić dystans, a z bliska radził sobie już znacznie lepiej. Trzecia runda podobna do dwóch pierwszych - nieznaczna przewaga rosyjskiego challengera. Niby nie było fajerwerków, ale to właśnie Siergiej wywierał pressing, dyktował tempo, a swoim lewym trzymał w dystansie Amerykanina.

Ward w połowie czwartego starcia trafił w końcu bezpośrednim prawym, a za moment poprawił akcją lewy-prawy. Najciekawsza jak dotąd runda piąta przyniosła kilka krótkich spięć na środku ringu. Kowaliow trafił prawym sierpem, jednak kilkanaście sekund później Ward zrewanżował się swoim lewym sierpowym. Po dobrym początku szóstej rundy, w jej połowie Ward trochę się pogubił, zainkasował kilka ciosów, więc szybko zmienił pozycję na mańkuta, czym wytrącił rywala z rytmu i opanował sytuację. Po przerwie zaczął częściej bić na korpus, czym otworzył sobie miejsce do lewego sierpowego na szczękę "Krushera". Zaczął zyskiwać przewagę, ale to był dopiero wstęp do egzekucji w ósmej rundzie.

Mistrz świata konsekwentnie dążył do półdystansu, gdzie karcił przeciwnika ciosami na korpus. W pewnym momencie wystrzelił prawym krzyżowym i niespodzianka - Kowaliow zatańczył. A taki geniusz jak "SOG" nie przepuszcza takich okazji. Natychmiast doskoczył, podkręcił tempo i bił na korpus gdy tylko było tam miejsce. I złamał rosyjską maszynę od nokautu. Kowaliow skulił się, a sędzia Tony Weeks wkroczył do akcji i zastopował potyczkę. Chyba trochę zbyt wcześnie, lecz ewidentnie Ward zyskiwał coraz wyraźniejszą przewagę. Powtórki pokazały jednak, że ostatnie uderzenie - tak jak sygnalizował Kowaliow, rzeczywiście było poniżej pasa. Pozostał mały niesmak, ale Ward dziś wyglądał naprawdę bardzo dobrze...