FONFARA vs STEVENSON II: CZY KSIĄŻĘ ZOSTANIE KRÓLEM?
Już w sobotnią noc Andrzej Fonfara (29-4, 17 KO) spróbuje po raz drugi zdetronizować mistrza świata wagi półciężkiej federacji WBC Adonisa Stevensona (28-1, 23 KO). Za pierwszym razem, w 2014 roku, skazywany na porażkę warszawiak po niesamowitej dwunastorundowej bitwie uległ Haitańczykowi z kanadyjskim paszportem na punkty. Czy 3 czerwca - dokładnie w tym samym miejscu co trzy lata wcześniej, nasz "Polski Książę" w końcu spełni swoje marzenie i zasiądzie na mistrzowskim tronie? Transmisję z tego wydarzenia przeprowadzi Polsat Sport.
Tak jak podczas pierwszego pojedynku tych dwóch zawodników, również i teraz Andrzej nie jest faworytem. Według amerykańskich i kanadyjskich bukmacherów jego szanse wynoszą zaledwie 1:11. Z pewnością na taki stan rzeczy ciągle ma wpływ pechowa i błyskawiczna porażka przed czasem z mało wówczas znanym Joe Smithem Jr (23-1, 19 KO), który rok temu swoimi potężnymi ciosami zdemolował Polaka. Warto nadmienić, że bombardier z Long Island kilka miesięcy po triumfie nad Andrzejem ten sam horror, tylko trochę dłuższy, zafundował wielkiemu Bernardowi Hopkinsowi (55-8-2, 32 KO), wyrzucając swoimi brutalnymi uderzeniami legendę z ringu.
Sam Fonfara przekonuje, że przegrana ze Smithem Jr była dla niego z perspektywy czasu wręcz zbawienna. Mieszkający w Chicago pięściarz po tej wpadce postanowił radykalnie zmienić swoje podejście do sportu, w tym celu rozstał się ze swoim wieloletnim trenerem Samem Colonną i po przeprowadzce wraz z całą rodziną do San Francisco zaczął pracować z cenionym Virgilem Hunterem.
Pierwsze efekty tej współpracy mogliśmy podziwiać w marcu tego roku, kiedy "Polski Książę" skrzyżował rękawice z byłym mistrzem świata, Chadem Dawsonem (34-5, 19 KO). Były rywal Tomasza Adamka wysoko zawiesił Andrzejowi poprzeczkę i ponownie uwidocznił problemy defensywne Polaka. Na nasze szczęście nigdy się nie poddający Andrzej w ostatniej, dziesiątej rundzie, znokautował noszącego przydomek "Zły" Amerykanina.
Dzięki temu zwycięstwu w najbliższą sobotę będziemy mieli okazję podziwiać wyczekiwany nie tylko nad Wisłą, ale także i na całym świecie rewanż. Prawdopodobnie na decyzję obozu Stevensona duży wpływ miał właśnie praktycznie ten sam styl walki Polaka w starciu z Dawsonem, co we wcześniejszych pojedynkach fana Legii Warszawa. Widocznie czarnoskóry "Superman" uznał, że starego psa nie sposób nauczyć już nowych sztuczek i mimo zmiany szkoleniowca oraz otoczenia, Polak nadal pozostaje tym samym zawodnikiem. Co znaczy, że nadal jest w jego zasięgu, nie stanowiąc wielkiego zagrożenia.
Oby ta pewność siebie go nie zgubiła. Być może Andrzej nie olśnił w swoim ostatnim występie, ale przecież on także doskonale zdawał sobie sprawę ze swoich wad i na pewno od tamtej pory nie próżnował z Hunterem, aby je wyeliminować. 29-letni Andrzej jest także dziesięć lat młodszy od mistrza, szalenie głodny sukcesów i zdeterminowany. Przecież w najbliższą sobotę stanie przed szansą, która może być już tą ostatnią. Sam główny bohater znad Wisły zapewnia, że jest w rewelacyjnej formie. Jeżeli tak rzeczywiście jest, to świetnie by było zobaczyć go takiego jak chociażby w niezapomnianych zwycięskich bataliach z Julio Chavezem Jr (50-3-1, 32 KO) czy Nathanem Cleverlym (30-3, 16 KO).
Czy w jaskini lwa w Bell Centre w końcu doczekamy się powrotu naszego rodaka na mistrzowski tron? Czy "Polski Książę" zostanie królem, a stawiający na jego zwycięstwo kibice zgarną od "nieomylnych" bukmacherów tłuste wypłaty? Odpowiedź poznamy w nocy z soboty na niedzielę. Andrzej, do boju!
Dalej podtrzymuje, to co pisałem od samego początku, Virgil Hunter nic nie zmieni w fonfarze, bo to jest trener dla jednego zawodnika, Andre Warda.
Nic nie zmienił w takich zawodnikach jak Angulo czy Berto, a to jest właśnie poziom Andrzeja, sztywni na nogach, bazujący na mocnym ciosie.
O wiele lepiej by było, jakby go trenował Diaz czy Booth
Chyba powinna go zgubić,drogi redaktorze.
Andrew do boju🇵🇱