TRZY SZYBKIE #2 (PRAWDZIWY ADAMEK, BOKS ŚLADEM KSW I PRAWDA ZWYCIĘŻA)

Leszek Dudek, Opracowanie autorskie

2017-05-28

Jeśli nie oglądacie Drogi do PBN 7 w reżyserii chłopaków z To Jest Boks, powinniście szybko nadrobić zaległości. Będziecie mogli zobaczyć Tomka Adamka z mało znanej w mediach prywatnej strony. Okazuje się, że "Góral" nie musi powtarzać w kółko, że jest szybki i jeśli Bóg da, to bez problemu wygra z każdym. Jego relacja z nowym trenerem Gusem Currenem oraz kapitalnie dopełniającym równania doktorem Chyckim jest tak autentyczna i owocna, że aż chce się wierzyć w powrót wielkiego Adamka. Czy to możliwe? Pewnie nie, ale sam Tomek na pewno w to wierzy, a wojownikom marzenia można odbierać wyłącznie w ringu. W każdym odcinku znajduje się też miejsce dla pozostałych bohaterów czerwcowej gali. Z jednej strony grzeczny i ułożony Masternak, z drugiej wiecznie błaznujący Sulęcki, który żartuje nawet ze zbliżających się narodzin dziecka. Każdy pięściarz skrywa inną historię, a te krótkie dokumenty dają im szanse pokazania kibicom, jakimi naprawdę są ludźmi. Czy nie w ten sposób sławny stał się Różal - nowy król KSW?

***

Blisko 60 tysięcy kibiców wypełniło wczoraj Stadion Narodowy, by oglądać walki w klatce. Żaden pojedynek bokserski z udziałem Polaka nie byłby dziś w stanie wykręcić takiej frekwencji. Czy ludzie wolą MMA? Nie sądzę. Te sporty naprawdę nie muszą ze sobą rywalizować. Problem w tym, że kiedy właściciele KSW ryzykowali i opracowywali dalekosiężne plany rozwoju przy użyciu nowych technologii i innowacyjnych metod, polscy promotorzy bokserscy narzekali na brak talentów i pieniędzy. Jakby w MMA się od nich roiło. Czy gdyby Lewandowski i Kawulski zajęli się pięściarzami i nigdy nie weszli w świat MMA, nasz boks wyglądałby inaczej? Chyba nikt nie ma co do tego wątpliwości. Pomódlmy się więc o to, by paru najmocniejszych graczy wzięło z nich przykład i wyniosło boks na poziom, jaki osiągnęła wczoraj Konfrontacja Sztuk Walki.

Światełko w tunelu już widać. Gala organizowana przez Mateusza Borka ma potencjał, by przywrócić szermierce na pięści odpowiednie miejsce. Czy to się uda? Na ten moment nie jesteśmy w stanie tego przewidzieć. Jedno jest pewne - żadna polska gala bokserska nie miała dotychczas takiej promocji. Reklamy PBN 7: Nowe Rozdanie atakują z tradycyjnych mediów, Google AdSense, ale i mediów społecznościowych (może brakuje tylko nieco digital signage, ale do tego też ktoś w końcu dojdzie). Wreszcie! W dobrą stronę poszła też grupa Sferis Knockout Promotions, która uruchomiła lub wznowiła swoje kanały i dostarcza na bieżąco ciekawych materiałów. Oby tak dalej, a boks będzie miał szansę dotrzeć do młodzieży i zyskać nowe grono kibiców - chociażby tych, którzy wczoraj zasiedli na Stadionie Narodowym podczas historycznej gali KSW 39.

***

Prawda zawsze zwycięża. Przekonał się o tym "The Special One", który rozsypał się pod ciosami Errola Spence'a i stracił tytuł mistrza świata federacji IBF w wadze półśredniej. Nie tylko był to wspaniały pojedynek dwóch najlepszych aktywnych pięściarzy kategorii półśredniej. To były narodziny prawdziwej gwiazdy. Errol Spence może być amerykańską odpowiedzią na Anthony'ego Joshuę. Wielkim mistrzem, który godnie zastąpi Floyda Mayweathera. "The Truth" ma wszystko, czego nigdy nie posiądzie Deontay Wilder, w którym Al Haymon upatrywał zbawienia PBC. Doskonała technika, twarda szczęka, żelazna kondycja, psychika człowieka z miasta, niebywałe opanowanie, instynkt zabójcy. I może najważniejsze w tym wszystkim - chęć podejmowania wyzwań. Jeśli dalej będzie się rozwijał, to Keith Thurman również padnie pod jego ciosami. O reszcie czołówki nie ma nawet co wspominać. Za dwa lata walka Spence-Crawford będzie tym, czym miało być starcie Mayweather-Pacquiao. Tyle o zwycięzcy. Żal pokonanego Kella Brooka. Duma Sheffield odniosła indentyczną kontuzję jak we wrześniu ubiegłego roku w dramatycznym pojedynku z Gołowkinem. Mocarny Kazach zabrał Anglikowi zdrowie i duszę. Ale Kell potrzebował wtedy tej walki, nie mógł dłużej obijać bokserów z drugiej ligi i marnować najlepszego okresu. Przypomnijmy, że bardzo długo - aż do 2014 roku - Brook czekał na walkę o pas mistrza świata. Kiedy go zdobył, trzy razy w dominującym stylu odprawił niezłych pretendentów i w międzyczasie otarł się o śmierć po ataku maczetą na Teneryfie. Lekarze mówili, że nie wróci do boksu, ale Kell udowodnił, że nie bez przyczyny nosi swój przydomek. W latach 2015-16 prawdopodobnie był najlepszy na świecie w swojej wadze, nie dostał jednak szansy, by udowodnić to w ringu, a gdy wreszcie naprzeciw niego stanął godny rywal, Kell był już psychicznie stłamszony ciężkim urazem, w wyniku którego omal nie stracił oka. To dlatego w 10. rundzie stracił wiarę, a w 11. dał się wyliczyć. Rok temu mógł wygrać z każdym, teraz przy każdym kryzysie będzie mu się zapalać czerwona lampka zwątpienia. Nie pomogą już przenosiny do wyższej kategorii, gdzie rywale będą więksi i silniejsi, a przede wszystkim młodsi i mniej rozbici. Nie dowiemy się, jak dobry był Kell Brook. Oby przed końcem kariery zdołał jeszcze dorwać Amira Khana. Obaj są winni tę walkę kibicom w Wielkiej Brytanii. Wynik jest chyba oczywisty.