KOSMICZNY TERENCE CRAWFORD POROZBIJAŁ SILNEGO I TWARDEGO DIAZA
Terence Crawford (31-0, 22 KO) pokazał wielki boks, porozbijał i zastopował mistrza olimpijskiego sprzed dziewięciu lat Felixa Diaza (19-2, 9 KO), broniąc tym samym tytułu mistrza świata kategorii junior półśredniej według federacji WBO i WBC.
Pretendent zaczął ostro, lecz jego sierpy były o centymetry przepuszczane przez championa i natychmiast kontrowane. Pięściarz z Dominikany w końcówce drugiej rundy trafił mocnym lewym sierpowym. Amerykanin chyba to poczuł, bo na moment sklinczował, ale zaraz potem świetnie wciągnął przeciwnika na kontrę bezpośrednim lewym.
Agresorem był Diaz, to on atakował i strzelał obszernymi sierpami, lecz większość tych akcji pruło powietrze. Błyskawiczne kontry Crawforda nie miały może aż takiej wymowy, za to dochodziły celu i już po trzeciej odsłonie prawe oko Felixa zaczęło puchnąć. W czwartej pretendent jeszcze bardziej podkręcił tempo, trafił nawet prawym sierpowym, ale jeden z liderów zestawienia P4P złapał luz i ładował w rywala bajeczne kontry po odchyleniu czy uniku, bite z precyzją snajpera. I nawet gdy bił lewym podbródkiem, a cios ciągnął z doskoku z metra, to i tak jego rękawica lądowała na twarzy oponenta.
Na półmetku zapału i energii Diazowi jeszcze starczyło, za to jego twarz była już mocno opuchnięta. I gdy wydawało się, że wszystko już wiemy, Terence poczuł się chyba zbyt pewny swego i zainkasował w siódmym starciu dwa niepotrzebne i bardzo mocne lewe sierpy. Udowodnił jednak, że poza bajecznym refleksem i techniką, a także mocnym uderzeniem, dysponuje również twardą szczęką. Na finiszu ósmej rundy Crawford cofając się strzelił lewym hakiem na szczękę i Diaz ewidentnie był zraniony. Na jego szczęście za moment zabrzmiał gong na przerwę. Tuż po niej kombinacja prawy-lewy i Dominikańczyk znów jakby lekko się zachwiał. Na tym etapie obraz pojedynku zmienił się w jednostronne polowanie. Crawford był drapieżcą, a Diaz skazaną na pożarcie zwierzyną. Zwycięzcę już znaliśmy i jedyne pytanie jakie nas nurtowało, to czy ambitny, za to coraz bardziej demolowany Felix, dotrwa do ostatniego gongu?
Na początku dziesiątej rundy sędzia poprosił lekarza o konsultację, bo pretendent widział już mało. Ale chciał walczyć dalej i dostał taką szansę. Dzielnie atakował, próbował, jednak do jedenastego starcia nie wypuścił go już narożnik. I słusznie, bo tego wieczoru Crawford był w limicie 140 funtów nieosiągalny chyba dla nikogo na świecie.