TWARDZIELE Z CHARAKTEREM - DĄBROWSKI vs TALAREK NA PBN 7
Norbert Dąbrowski (20-6-1, 8 KO) i Robert Talarek (17-12-2, 11 KO). Właśnie dostali propozycję występu na Polsat Boxing Night 7. Ich walka z pewnością wzbudzi duże emocje.
- Bardzo ciekawy pojedynek, świetny pomysł, by właśnie tym pięściarzom otworzyć szerzej drzwi na tak prestiżowej gali jaką bez wątpienia jest PBN – mówi znany trener i promotor Andrzej Gmitruk.
- Dziś akcje Dąbrowskiego stoją wyżej, szczególnie po walce z Eleiderem Alvarezem, gdzie pokazał się z jak najlepszej strony, ale nie skreślałbym Talarka. Też ma bardzo dobrą passę. Wygrywa na obcych ringach z dobrymi zawodnikami i podobnie jak Norbert wierzy, że może dokonać w boksie czegoś znaczącego. Jest wysoki, (184 cm) ma świetną prawą rękę, umie się odchylić, mocno uderzyć. A Dąbrowski? Znam go doskonale, wiele lat z nim pracowałem. Twardy, potrafiący nokautować z obu rąk mańkut. On też przestawił się mentalnie i idzie w górę. Ale z tego co wiem ich ośmiorundowa walka rozegrana zostanie w limicie kategorii super średniej (76,2kg). Jaki to będzie mieć znaczenie dla Norberta, który zapewne waży sporo więcej? Zobaczymy. Dodajmy jeszcze jedno, już walczyli ze sobą i był to bardzo wyrównany pojedynek, a Talarek z pewnością zrobi wszystko, by zrewanżować się za tamtą porażkę - ocenia Andrzej Gmitruk, który na PBN 7 będzie stał w narożniku Mateusza Masternaka (38-4, 26 KO) i debiutującego tej imprezie, Łukasza Wierzbickiego (12-0, 6 KO).
O 34-letnim Talarku ostatnio zrobiło się głośno, bo wygrywa za granicą walkę za walką, psując dobre samopoczucie kandydatom na mistrzów. Promotorzy widząc zawodnika, który ma na koncie kilkanaście porażek, liczą, że to dobry wybór. Gdyby zadali sobie trud obejrzenia twardziela z Rudy Śląskiej w akcji, prawdopodobnie zmieniliby zdanie i uchronili swoich pupili od przegranej.
Teraz widać są ostrożniejsi, bo Polak na kolejną propozycję czekał znacznie dłużej. Być może już zacząłby się denerwować, ale Mateusz Borek ubiegł zagranicznych promotorów i zaproponował Talarkowi walkę na Polsat Boxing Night 7 z "Norasem". W tej sytuacji zapewne nie dojdzie do skutku podróż Talarka do Indii, gdzie miał walczyć 27 maja.
- Myślałem nawet, że da się to pogodzić: polecę tam, zleję gościa i wrócę na PBN, ale z tego co wiem, Indie są już nieaktualne – mówi Robert.
Grafik ma napięty. Od poniedziałku do piątku, pół godziny po północy, w kopalni, gdzie pracuje jako elektromonter, zjeżdża tysiąc metrów w dół. Rano wraca do domu, idzie na spacer z psem, później sen, wieczorem trening i znów praca.
- Nie ma czasu się nudzić. Są też studia, które rozpoczęliśmy wspólnie z żoną, została tylko praca dyplomowa - dodaje z uśmiechem.
Nie ma sponsorów, musi liczyć każdy grosz, dbać o dietę, przygotowania fizyczne. Pracował między innymi z Michałem Wilkiem, który przed laty dbał o sprawność naszego mistrza skoków narciarskich, Adama Małysza.
Treningi bokserskie nadzoruje Irek Butowicz, jego główny trener. Razem jeżdżą na wszystkie walki, Irek jest też menedżerem.
Amatorską karierę zaczynał w wieku 16 lat w GKS Śląsk, w Rudzie Śląskiej pod okiem Jana Kaczorowskiego. Odnosił sukcesy, wygrywał, był w kadrze narodowej seniorów prowadzonej przez Ludwika Buczyńskiego, gdzie rywalizował w wadze średniej (75 kg) z Darkiem Sękiem i Mirkiem Nowosadą. – Mogłem spokojnie walczyć w kategorii półśredniej (69 kg), ale tam był Michał Starbała – wspomina Talarek.
Teraz przyjdzie mu zmierzyć się z Dąbrowskim w wadze super średniej, choć normalnie walczy w średniej. Ale nie narzeka. Nie zamierza sprawiać żadnych problemów, by nie stracić szansy jaką dostał.
Na boksie olimpijskim się zawiódł, nie było perspektyw i pieniędzy, teraz łączy pracę w kopalni z walkami zawodowymi. - Łatwo nie jest, ale daję radę. Po przegranej walce w 2015 roku z Balazsem Kelemenem na Węgrzech, gdzie złamałem kość śródręcza, zrozumiałem, że mogę więcej i wziąłem się za siebie. W maju ubiegłego roku pokonał mnie na Wyspach Brytyjskich John Ryder (22-2) i to był drugi kop w górę. Świetny zawodnik, a walczyłem z nim jak równy z równym, więc pomyślałem sobie, że ja będę jeszcze bardziej zapieprzał, to zacznę wreszcie wygrywać. I tak zrobiłem. Kolejne cztery walki rozstrzygnąłem na swoją korzyść, w ostatniej znokautowałem Goekalpa Oezeklera (21-1-1), Turka z niemieckim paszportem i zdobyłem regionalny pas IBF. Dziś wierzę, że w niedalekiej przyszłości dopadnę również tych najlepszych - dodał Talarek.
28-letni Norbert Dąbrowski i sześć lat starszy Robert to ludzie z bokserskiego cienia, choć pierwszy z nich, po świetnym pojedynku jaki stoczył w Kanadzie z Kolumbijczykiem Eleiderem Alvarezem (22-0, 11 KO), przez chwilę był w światłach reflektorów. Zresztą na poprzednim PBN też walczył i po równej walce przegrał z Pawłem Stępniem. Wielokrotnie występował na mniejszych galach Polsatu, z dobrej strony pokazał się walcząc z Dominikiem Boeselem (24-0, 9 KO) w Niemczech.
W czasach amatorskich odniósł sporo sukcesów, był mistrzem Polski kadetów i juniorów, wygrywał turnieje o Puchar Polski, zdobył srebrny medal MP seniorów, przegrywając w finale z doświadczonym Mirosławem Nowosadą. Zaczynał pod okiem Romana Misiewicza, później miał wielu trenerów, między innymi Pawła Skrzecza, jego syna Sebastiana, Stanisława Łakomca, Zbigniewa Raubę. W zawodowej karierze długo pracował z Andrzejem Gmitrukiem. W ubiegłym roku zmienił trenera. Jego nowym szkoleniowcem jest Krzysztof Drzazgowski i wygląda na to, że ich współpraca układa się wzorowo. Znów chce mu się ciężko trenować, uwierzył, że wszystko jeszcze możliwe, a świetna walka z Alvarezem jest tego najlepszym potwierdzeniem.
Talarek też ma taką wiarę i jeszcze coś do udowodnienia. 24 czerwca w ERGO Arenie w Gdańsku będzie chciał pokazać Dąbrowskiemu, że w marcu 2015 roku w Brodnicy nie zasłużył na porażkę. - Wtedy najsprawiedliwszy byłby remis - twierdzi wspominając tamten pojedynek.
Dąbrowski ma inne zdanie. Uważa, że wygrał pewnie, a punktacja sędziów dwa do remisu nie oddaje wystarczająco jego przewagi. Na PBN7 będzie więc okazja, by obaj panowie sobie to wreszcie wyjaśnili.
Polecam wywiady z nim, ogarnięty chłopak, nie to co nasi wiecznie kozaczący mistrzowie osiedla
"Bielszowicach" jest poziom 1000.
Ehh, gdyby On był u Wasyla... .