LEMIEUX WYPUNKTOWAŁ REYESA PO CIEKAWEJ WALCE
Na gali w Las Vegas były mistrz świata IBF wagi średniej David Lemieux (38-3, 34 KO) musiał zadowolić się wygraną na punkty nad zaskakująco twardym i ambitnym Marcosem Reyesem (35-5, 26 KO). Apetyty fanów były znacznie większe po murowanym nokaucie roku, jaki Kanadyjczyk zafundował Curtisowi Stevensowi dwa miesiące temu.
Pierwsze trzy rundy bynajmniej nie wskazywały na to, by pojedynek miał potrwać pełnych 10 rund. Lemieux znakomicie czuł dystans i ciosami sierpowymi z doskoku rozbijał Meksykanina, który już w drugiej odsłonie był zalany krwią. Wydawało się, że nokaut to tylko kwestia czasu, ale mimo paru kryzysów dzielny Reyes nie padał na deski, a w drugiej połowie walki zebrał siły i kilka razy sam przetestował szczękę bardziej znanego przeciwnika.
Po czterech rundach bombardowania Lemieux wyraźnie stracił zapał i być może również wiarę w to, że uda mu się zakończyć pojedynek przed czasem. Reyes wykorzystał sytuację i zdobył respekt rywala swoimi celnymi ciosami. W siódmej odsłonie Lemieux znów ruszył do zdecydowanego ataku, ale nie był w stanie doprowadzić do liczenia. Kanadyjczyk mocno zaczął także ósme starcie, ale w pewnym momencie zranił rękę i odpuścił, pozwalając Reyesowi na przetrwanie słabszego momentu i powrót do gry.
Po gongu kończącym rundę zawodnicy wymienili nieprzepisowe ciosy. Pierwszy w ferworze walki uderzył Lemieux, chciał jednak przeprosić, kiedy Reyes oddał. Sędzia Robert Byrd odebrał mu za to punkt. W dziewiątej rundzie znów dominował Kanadyjczyk, ale w dziesiątej w ringu rozgorzała prawdziwa wojna, w której obaj - mimo zmęczenia - zadawali celne, bardzo mocne ciosy.
Po ostatnim gongu sędziowie punktowali 99-90, 99-90 i 98-91 dla Lemieux.
Słabo jak na niego.