KONIEC WIELKIEGO GAMBOY?
To już chyba koniec wielkiej kariery Yuriorkisa Gamboy (26-2, 17 KO). Znakomity przed laty Kubańczyk już w ostatnich walkach miał zniżkę formy, ale teraz uległ przed czasem Robinsonowi Castellanosowi (24-12, 14 KO).
Meksykanin od samego początku narzucił pressing i to on był agresorem. W trzeciej rundzie prawym krzyżowym po raz pierwszy rzucił na deski uznanego przeciwnika. W czwartym starciu sytuacja się powtórzyła, a ofensywa wcale nie malała. Zrezygnowany Gamboa po siódmej odsłonie powiedział dość.
Podczas tej samej gali w Las Vegas zwycięstwo do swojego rekordu dorzucił Yamaguchi Falcao (13-0, 6 KO), brązowy medalista olimpijski wagi półciężkiej, który teraz boksuje w średniej. Brazylijczyk zdominował na dystansie dziesięciu starć Morgana Fitcha (18-1-1, 8 KO), zwyciężając na wszystkich kartach punktowych 100:90.
W amatorce wiadomo- konkurencja, trenerzy.
Na zawodowstwie wielkie rozpasanie.
Gamboa spojrzał na rekord faceta, stwierdził że on go jedną ręką pokona i dostał nauczkę...
Widocznie nie masz pojęcia o czym mówisz. Rekordy nie walczą.
Większość porażek Robin Hooda jest z początku kariery, ghdzie nie miał zaplecza promotorskiego.
Dla mnie wynik walki nie jest jakąś wielką niespodzianką.
Widać było, że Gamboa nie przyłożył się zbytnio do treningów przed tą walką. Najbardziej w oczy rzucały się te pchane serie ciosów, przecież to w ogóle nie miało żadnej siły.