SILNE PIĘŚCI Z WYBRZEŻA
Był w cieniu Bogdana Gajdy
Był solidnym ligowym pięściarzem – wspomina Jerzy Guss, kierownik sekcji bokserskiej Wybrzeża Gdańsk w latach 70., jednocześnie sędzia klasy AIBA. Mowa o Marianie Zglińskim, zawodniku gdańskiego klubu, którego niedawno pożegnało środowisko pięściarskie Trójmiasta. Był wychowankiem Wybrzeża. Klubu, który w latach 70. przechodził renesans. Gdańszczanie wówczas rywalizowali w I lidze, na najwyższej półce drużynowych mistrzostw Polski. Byli nawet srebrnymi medalistami. A w ich składzie mnożyło się wiele nazwisk m.in. Hubert Skrzypczak, Włodzimierz Sakowski, Piotr Bobrowski, Krzysztof Frąszczak, Zbigniew Zakrzewski, Edmund Hebel, Marian Klass.
Miał stanowczy charakter
Marian Zgliński boksował w wadze lekkopółśredniej, a jak zaszła potrzeba w wyższej – półśredniej. - Nie miał szczęścia do najwyższych krajowych trofeów – zauważa Jerzy Guss. W tamtym okresie w wadze lekkopółśredniej na polskich ringach dominowali: mistrz Europy Bogdan Gajda, dwukrotny brązowy medalista olimpijski Kazimierz Szczerba czy Krzysztof Pierwieniecki. Rutyniarzom po „pietach deptali”: Tadeusz Stęplewski oraz Czesław Sławiński. Upór i determinacja doprowadziły jednak Mariana Zglińskiego do wywalczenia brązowego medalu w MP. Było to w 1978 roku na ringu w Krakowie. W półfinale przegrał z samym Bogdanem Gajdą (Legia Warszawa), natomiast w pokonanym polu pozostawił: Tadeusza Brzezińskiego (Gedania Gdańsk) i Jana Olejnika (Gwardia Łódź). W tych latach polski boks olimpijski należał do europejskiej czołówki mając takich czempionów jak: mistrza świata i Europy Henryka Średnickiego, brązowego medalistę MŚ Romana Gotfryda, brązowego medalistę IO Leszka Kosedowskiego, brązowego medalistę MŚ Zbigniewa Kickę, mistrza olimpijskiego Jerzego Rybickiego, dwukrotnego brązowego medalistę IO Janusza Gortata, mistrza Europy Andrzeja Biegalskiego, a także wschodzące gwiazdy rodzimego pięściarstwa braci - Pawła i Grzegorza Skrzeczów. - Nie mieliśmy się czego wstydzić. Był to naprawdę zawodniczy potencjał – dodaje Guss, który był również wieloletnim prezesem gdańskiego OZB oraz wiceprezesem PZB.
Silne pięści na Wybrzeżu
W regionie za największych konkurentów Mariana Zglińskiego należałoby uznać Piotra Bobrowskiego, pięściarza gdańskiego Wybrzeża, później Stoczniowca, a także Jana Rudnickiego i Józefa Mielewczyka (obaj Stoczniowiec). - Z tymi rywalami już niestety, świętej pamięci Marian ubiegał się o przodownictwo w klubie, jak i na Wybrzeżu. Częstokroć wychodził z obronną ręką - zaznacza Jerzy Guss. Tymczasem lata mijały, a czas nieuchronnie leciał szybko. U Mariana Zglińskiego zdrowie nie było już takie. Pojawiały się nieprzewidziane kontuzje i urazy. Aż wreszcie nastąpił kres sportowej kariery. Na finiszu przygody z ringiem w 1983 roku, kiedy trzeba było pomóc gdańskiemu zespołowi, występował jeszcze w wadze lekkośredniej. Wtenczas w meczu II ligi Wybrzeże – Gwardia Koszalin przegrał przez dyskwalifikację w 3 rundzie z Stanisławem Kozickim oraz w kategorii półśredniej, Tadeuszem Drewingiem. Ogółem stoczył około 190 pojedynków, z tego 124 wygrał. W 1986 roku ukończył kurs instruktorski przy AWF we Wrocławiu i pracował aż do przejścia na emeryturę w ówczesnej milicji. - Po zakończeniu bokserskiej kariery nie udzielał się jako pięściarski działacz – podsumował Jerzy Guss. Marian Zgliński zmarł w wieku niespełna 63 lat. Cześć Jego Pamięci.