Już teraz rośnie napięcie przed zaplanowaną na 17 czerwca walką rewanżową pomiędzy Siergiejem Kowaliowem (30-1-1, 26 KO) a Andre Wardem (31-0, 15 KO). Rosjanin nie ukrywa, że o mały włos niezdrowe emocje wzięłyby u niego górę, kiedy zobaczył Amerykanina w korytarzu hotelowym.
Pierwszy pojedynek zakończył się kontrowersjami. Bo choć Ward świetnie finiszował, to zdaniem większości obserwatorów więcej rund, w dodatku z bonusem w postaci nokdaunu, wygrał "Krusher". Po ostatnim gongu jednak wszyscy sędziowie typowali 114:113 na korzyść "SOG", który tym samym odebrał Siergiejowi pasy WBA/WBO/IBF wagi półciężkiej.
- Po raz pierwszy po walce zobaczyłem go w korytarzu hotelowym, a potem teraz na konferencji. Sposób, w jaki na mnie patrzył, sprawił, że miałem ochotę podejść i zdzielić go w łeb. Nie mam o czym rozmawiać z tym facetem - mówił podminowany Rosjanin, który po raz pierwszy od czterech lat wystąpi w roli challengera.
W kontrakcie nie ma zapisu o rewanżu. Nie będzie więc narzucanego spotkania numer trzy, ale jeśli tym razem wygra Kowaliow, a stan będzie remisowy, zapewne trylogia i tak się dopełni. Takie prawo rynku...
TRENER WARDA O KOWALIOWIE: NIE MOŻNA CIĄGLE PIĆ I WYGRYWAĆ >>>
Podczas pierwszej konferencji prasowej promującej ich rewanż Kowaliow nie ukrywał swojej złości i kilka razy podszczypnął przeciwnika. Stwierdził również, że nie będzie w szoku, jeśli z winy Amerykanina do tej potyczki w ogóle nie dojdzie.
- Jestem zaskoczony, że on się zgodził na drugą walkę. Szczęśliwy będę jednak dopiero wtedy, gdy wyjdę do ringu. Bo on przecież na tydzień czy dwa przed terminem może zgłosić kontuzję. Ten facet się boi tak bardzo, że od listopada aż do końca lutego nie odpowiedział ze swoim obozem na żaden nasz telefon, nie odpisał na żadnego maila. Ward bije niczym baba, a krew leciała mi z nosa tylko dlatego, że trafił mnie łokciem - kontynuował rosyjski niszczyciel.
PROMOTORKA KOWALIOWA: WARD NIE CHCIAŁ SĘDZIÓW SPOZA USA >>>
- Tym razem będę bił częściej i jeszcze mocniej niż w pierwszym pojedynku. Zniszczę go. To jest mój cel. Nie zwycięstwo samo w sobie, ale zniszczenie tego kolesia. Chcę mu sprawić ból, bo zasłużył sobie na to - dodał Kowaliow. Jego rywal wydawał się jednak niewzruszony.
MENEDŻER WARDA CHCE SIĘ ZAKŁADAĆ Z PUTINEM: ZOBACZYSZ MASAKRĘ >>>
- Musicie wiedzieć, że w Kowaliowe nie ma tak naprawdę nic przerażającego. A 17 czerwca dostanie to, o co tak bardzo się prosił - skwitował były mistrz kategorii super średniej, a obecnie lider wagi półciężkiej.