LINARES OGRAŁ CROLLĘ PO RAZ DRUGI
Jorge Linares (42-3, 27 KO) po raz drugi na przestrzeni pół roku ograł Anthony'ego Crollę (31-6-3, 13 KO) i zachował tytuł mistrza świata wagi lekkiej federacji WBA.
Początek to wyrachowany boks z obu stron, ale to champion grał w swoją grę, ustawiając sobie nieco uśpionego pretendenta lewym prostym oraz swoją nienaganną pracą nóg. Nie dawał reprezentantowi gospodarzy podejść blisko i urywał rundy. Dopiero w końcówce czwartego starcia challenger zaskoczył przeciwnika krótkim lewym sierpowym. Za mało było jednak ryzyka w tym boksie Anglika. Po przerwie pięściarz z Wenezueli zaczął konsekwentnie obijać tułów oponenta, nawet wtedy, gdy cofał się przed jego atakami. Te akcje robiły wrażenie nie tylko na sędziach, ale również na samym Crolli.
Dziwnie ospały wojownik z Manchesteru niby parł do przodu, jednak brakowało tego zęba, do jakiego nas przyzwyczaił. A Linares w aktywnej defensywie czuł się jak ryba w wodzie. W szóstej rundzie po lewym prostym dwukrotnie trafił prawym podbródkowym, rozcinając rywalowi lewy łuk brwiowy. Na półmetku nie mogło być wątpliwości, a jeszcze gorzej dla pretendenta wyglądała runda siódma. Opierając się o liny Linares przepuścił prawy Anglika, po zwodzie natychmiast skontrował lewym hakiem na szczękę, posyłając Crollę na deski. Nie był to jednak ciężki nokdaun i Brytyjczyk szybko doszedł do siebie. W ósmej rundzie obraz pojedynku wyrównał się, a przez pierwsze dwie minuty dziewiątej przeważał nawet Anglik. Kiedy jednak nadział się na kontrę w akcji prawy na prawy, znów stanął i oddał inicjatywę mistrzowi.
Ambitny Crolla nieźle zaboksował w dziesiątym starciu, ale w jedenastym znów swój kunszt pokazał champion, wyprzedzając przeciwnika za każdym razem o jeden krok i lokując na jego głowie bardzo mocny prawy sierp oraz prawy podbródek. W ostatnich trzech minutach Wenezuelczyk już nie ryzykował, a po ostatnim gongu sędziowie byli wyjątkowo zgodni, punktując identycznie - 118:109 na korzyść Linaresa.