MAYWEATHER: PO CIOSIE MOSLEYA WSZYSTKO ZACZĘŁO WIROWAĆ
Druga runda walki z Shane'em Mosleyem była jedną z najtrudniejszych w karierze Floyda Mayweathera Jr. Najlepszy bokser ostatnich lat przyjął dwa potężne uderzenia i o mało nie padł na deski. Do trudnych chwil z 2010 roku 40-letni Amerykanin wrócił przed kilkoma dniami podczas wizyty w Wielkiej Brytanii.
- Szybko się otrząsnąłem. To było jak uderzenie dziecka. A mówiąc szczerze - wiedziałem, że mnie trafi. Przed walką, kiedy ja byłem już blisko limitu kategorii półśredniej, on był jeszcze bardzo ciężki. Mosley boksuje trochę nerwowo, postanowiłem na niego naciskać. Pierwsza runda minęła, w drugiej dalej naciskałem, zbliżyłem się do niego, a on mnie trafił. "O cholera!", pomysłem - wspomina.
- Takiego ciosu nawet nie czuć, ale wszystko wokół ciebie zaczyna wirować. Ja jednak zawsze jestem w dobrej formie, gotowy na wszystko. Za chwilę trafił mnie znowu. Trafił mnie dwa razy, ale musiał mnie jeszcze wykończyć. W tej samej rundzie trafiłem go dwoma ciosami na tułów, które sporo mu odebrały. Po gongu zszedłem do narożnika i spokojnie powiedział, że przed nami jeszcze dziesięć rund - dodaje.
Po przegranym drugim starciu Mayweather dominował już do końca i wygrał z Mosleyem jednogłośną decyzją sędziów. Punktowano dwa razy 119-109 i raz 118-110.
Zmyłka na dół i wyjście z pełnym skrętem.
Gdyby trafił czysto na szczękę to kto wie jak by było...
Gdyby dołożył do tego lewy sierp...
Po prostu nieskazitelny
nie przepadam za stylem Floyda ,jest po prostu nudny ale za tą drugą rundę ma wielkiego plusa.
Gosć który wczasie walki potrafił wyciągnąć wnioski i unikać błędów w dalszej części walki-Z tym trzeba sie urodzić..
Wehikul czasu:
http://www.bokser.org/content/2010/05/02/150941/index.jsp