SŁABY BOKS ZARDZEWIAŁEGO GAMBOY - NA ALVARADO TO JESZCZE STARCZYŁO
Po piętnastu miesiącach przerwy wygraną powrócił Yuriorkis Gamboa (26-1, 17 KO), ale nawet na tle przeciętnego Rene Alvarado (24-8, 16 KO) zaprezentował się znacznie poniżej oczekiwań.
Kubańczyk rozpoczął spokojnie i w pierwszej rundzie tylko raz ostrzej natarł na przeciwnika przy linach. W drugiej również nie podkręcał specjalnie tempa, jakby chcąc po długim rozbracie z ringiem poboksować trochę dłużej. Pokazywał świetną pracę nóg, refleks, uniki bazując na odchyleniu, ale prawie w ogóle nie podejmował ryzyka i z trybun słychać było pojedyncze gwizdy niezadowolenia. Trafił mocno na początku piątej rundy, jednak nie poszedł za ciosem. Na moment zagapił się w siódmym starciu, zainkasował prawy krzyżowy i pod wielkim faworytem chyba lekko ugięły się nogi. Szybko sklinczował, potem odskoczył i zażegnał niebezpieczeństwo, lecz to chyba kolejny dowód na to, że odporność na ciosy to chyba nie jest jego najpoważniejszy atut...
Były mistrz świata trzech kategorii oraz mistrz olimpijski z Aten w dziewiątej rundzie popisał się mocnym lewym sierpowym z doskoku, ale w dziesiątej to on był liczony przez arbitra. Co prawda nie był zraniony, nawet nie specjalnie był trafiony - po prostu źle stał na nogach, lecz mimo wszystko to pewnego rodzaju ujma dla takiego niegdyś mistrza. Po ostatnim gongu sędziowie punktowali na jego korzyść 97:93 dwukrotnie 97:92.
Wcześniej Yves Ulysse Jr (13-0, 9 KO) zdobył wakujący tytuł Ameryki Północnej w wadze junior półśredniej. Po jego szturmie w siódmej rundzie narożnik niepokonanego dotąd Zachary'ego Ochoy (16-1, 7 KO) poddał walkę w przerwie przed ósmą odsłoną.
Robiący systematyczne postępy Diego De La Hoya (17-0, 9 KO) pokonał twardego journeymana Roberto Puchetę (10-10-1, 6 KO). W drugiej odsłonie posłał go na deski, a gdy zabrzmiał ostatni gong, cała trójka sędziów typowała przewagę Diego w stosunku 80:71, co najlepiej oddaje przebieg tej potyczki.