DOBRY BOKS ŚWIERZBIŃSKIEGO
W głównej walce wieczoru Siemiatycze Boxing Show II wracający do korzeni w swoim boksie Robert Świerzbiński (18-6-1, 3 KO) pokonał Artioma Karasiewa (9-29-2, 7 KO).
Od początku podopieczny Dariusza Snarskiego ruszył do ataku, jednak doświadczony przeciwnik ładnie chodził na nogach, zmieniał pozycje, dobrze bił z defensywy i oglądaliśmy naprawdę ciekawą walkę. Optycznie nieznacznie przeważał Robert, ale sam przyjął również kilka szybkich kontr.
Na początku trzeciego starcia Polaka uderzył prawym sierpowym tak mocno, że rywalowi wypadł ochraniacz na zęby i poleciał aż za liny. Za moment Świerzbiński poprawił takim samym prawym sierpem. Tym razem przeciwnik wyraźnie odczuł to uderzenie, jednak sprytnie sklinczował i po kilku sekundach wrócił do gry. Mało tego, po przerwie to on trafiał mocniej - najpierw prawym, a za moment lewym sierpem.
Robert przeszedł do półdystansu w piątej odsłonie, gdzie czuł się trochę lepiej od rywala. Z kolei w szóstej wydłużył odległości, uruchomił w końcu lewy prosty, czym nie tylko punktował, ale również ustawiał oponenta na mocny prawy. Po ostatnim gongu sędziowie jednogłośnie wskazali na Polaka, punktując 58:55, 58:56 i 59:55.
- Rosjanin może ma rekord ujemny, tylko że on walczył po całej Europie z najlepszymi i naprawdę potrafi boksować. Wolę dać Robertowi takiego przeciwnika, niż jakiegoś leszcza, który przyjechałby przegrać - mówił po wszystkim Snarski, promotor i organizator tej imprezy.
- Liczyłem na trochę efektowniejsze zwycięstwo, ale rywal okazał się naprawdę niewygodny i ciężko się boksowało przeciwko niemu - przyznał Świerzbiński.