WILDER: OD TEJ WALKI SPORO ZALEŻY
- Tym występem chcę dać jasny sygnał pozostałym mistrzom, że wróciłem do gry i wróciłem w najlepszej formie - nie ukrywa Deontay Wilder (37-0, 36 KO), który w sobotnią noc w obronie pasa WBC wagi ciężkiej spotka się z Geraldem Washingtonem (18-0-1, 12 KO).
- W poprzednich latach miałem równie ambitne plany jak i na ten sezon, ale zawsze coś stawało na przeszkodzie. Mam więc nadzieję, że w roku 2017 wszystko w końcu połączy się w jedną całość i zagra tak jak powinno - mówi "Brązowy Bombardier", mający aspiracje do zunifikowania pozostałych tytułów.
WIĘCEJ O WALCE WILDER vs WASHINGTON >>>
- Czy z moją ręką wszystko będzie w porządku? Czy będę uderzał równie mocno jak wcześniej? Ten start da odpowiedź na kilka ważnych pytań. W przeszłości ludzie zastanawiali się, czy jestem gotów na to czy tamto, ale ja znałem odpowiedź. Tym razem sam nie do końca jestem pewien i to będzie bardzo ważny pojedynek. Bo jeśli zaprezentuję się dobrze, to czeka na mnie kilka naprawdę ciekawych i dużych walk. Mamy swoje plany, zobaczymy więc z jakiej strony pokażę się w sobotę - dodał Wilder.
Wracając do tego starcia, to za Washingtonem zasadniczo przemawia tylko siła fizyczna i fakt, iż gabarytowo przerasta Wildera. Wielki kołek, bardzo ograniczony technicznie, wolny, mało dynamiczny. Jest po prostu duży i silny, ma jedynie szanse na lucky puncha. Wilder szybki, bardzo mobilny i bije mocno, więc będzie korzystać z przewagi szybkości oraz mobilności obijając z dystansu Geralda, w pewnym momencie trafi prawym cepem i połozy.
Washington to moim zdaniem, to nieco niższy poziom niż taki Breazeale, czy Molina, z tą różnicą, że ze względu na atletyczną budowę sprawia lepsze wrażenie.
Facet rzeczywiście w każdej walce od czasów Stiverna miał większe niż można by zakładać trudności z swoimi przeciwnikami a jak na takim poziomie powinno się ich pokonywać pokazali choćby Joshua czy Powietkin. Wygląda jakby w każdej walce dopiero się uczył. Wszystko ok ale bycie mistrzem to też obowiązki a u Wildera ten element jest całkowicie wyłączony. Robi co chce i kiedy chce a wszystko za przyzwoleniem WBC.
Musi być też bardzo niepewny siebie skoro potrzebował aż takiego asa jak Wawrzyk by czuć się pewnie i komfortowo w ringu. Pewnie zdają sobie sprawę że jakby takie urazy spotkały go w walce z kimś sensowniejszym niż Cris Arreola obecny (w dodatku wzięty na zastępstwo) tak różowo by nie było.
Ciekawe czy zmienią rękawice jak zapowiadali.