WASHINGTON: MARZĘ O TYM ABY PRZYWIEŹĆ TYTUŁ DO KALIFORNII
Gerald Washington (18-0-1, 12 KO) twierdzi, że jest w stu procentach gotowy na sobotnią mistrzowską walkę z Deontayem Wilderem (37-0, 36 KO). Mało tego. 34-letni Amerykanin już teraz wizualizuje sobie pierwszą obronę tytułu WBC, do której chciałby podejść w rodzinnej Kalifornii.
Washington po rozpoczęciu zawodowej kariery pięściarskiej marzył o tym, żeby przywieźć mistrzowski tytuł do rodzinnego Vallejo. Teraz otwiera się przed nim wielka szansa, aby to wszystko zrealizować.
- Mieliśmy świetny obóz treningowy i czuję się naprawdę dobrze. Co prawda dowiedzieliśmy się o tej walce z krótkim wyprzedzeniem, ale od dłuższego czasu pozostawałem w treningu i na pewno będę odpowiednio przygotowany. Teraz mogę powiedzieć, że ten pojedynek przyszedł w bardzo dobrym czasie. Lepiej, żeby Wilder potraktował mnie poważnie, bo jestem realnym zagrożeniem i nadchodzę - ostrzega Washington.
- Moim największym marzeniem zawsze było to, aby pewnego dnia wypełnić Los Angeles Memorial Coliseum. To historyczne miejsce. Chciałbym tam zawalczyć jako mistrz świata wagi ciężkiej. Już teraz nie mogę się doczekać, aby przywieźć tytuł do Kalifornii i zacząć tworzyć swoje dziedzictwo - wyjawił Washington.
Ale to już raczej science fiction w moim wykonaniu. Chociaż z drugiej strony Wilderowi zdarza się to niepokojąco często po tych jego szarżach.
Ale najpewniej będzie KO w drugiej połowie walki na pretendencie.