SANTA CRUZ SŁUCHA OJCA - NIE PRZYJEDZIE NA TEREN FRAMPTONA
Wygląda na to, że Leo Santa Cruz (33-1-1, 18 KO) wcale nie ma zamiaru jechać do Irlandii na dopełnienie trylogii z Carlem Framptonem (23-1, 14 KO).
Po porażce pod koniec lipca ubiegłego roku, Meksykanin udanie zrewanżował się pod koniec stycznia, odzyskując tytuł mistrza świata wagi piórkowej organizacji WBA. Póki co stan rywalizacji wynosi więc jeden do jednego. Frampton po dwóch wyprawach do Ameryki, teraz chciałby potyczki na swoim terenie. Ale Santa Cruz jak widać nie pali się do takiej wycieczki.
- Mój ojciec odradza mi taki wyjazd. Obawia się, że nawet jeśli bym go pobił, to i tak zostałbym obrabowany z wygranej. Zdaniem taty to byłaby zła decyzja, a ja zawsze go słuchałem i ceniłem jego rady. Skoro on mówi, żeby tam nie jechać, to nie pojadę. Trzymam się jego wskazówek - nie ukrywa Meksykanin.
Jose Santa Cruz po wygranej najważniejszej walce - o własne życie z rakiem, powrócił do narożnika i to właśnie on poprowadził syna do udanego rewanżu ponad dwa tygodnie temu.
Wygrał drugą wyraźnie - na kartach wygrał minimalnie.
U siebie nie może liczyć na rzetelne punktowanie, więc co dopiera na terenie rywala.
Temat zamknięty. Cruz lepszym pięściarzem. Mogą zawalczyć za kilka lat, bo teraz sprawa jest oczywista i tylko byłoby to prowokowanie wałka.