MAŁE PIĘŚCI: MORRISSEY
Widziałem wczoraj, jak mały i tłusty Josh Sandland wygrywa z faworyzowanym Dominikiem Akinlade. Schodzi nisko głową, obniża pozycję i bije krótkimi sierpami w półdystansie. Składa naturalne kombinacje i sprytnie się broni. Kibice w Londynie uwielbiają takich zawodników. Angielska tłuszcza zna się na boksie jak żadna inna. Kiedy odwiedzicie York Hall, staniecie na balkonie i usłyszycie syk otwieranych puszek piwa, narastające ryki miejscowych i przyjezdnych. Widok z góry jest piękny, ale warto też stanąć pod ringiem. Doświadczyć na własnej skórze potu i krwi, plwocin i ''wody święconej'', czyli jedynego płynu, jakim mogą się raczyć współcześni gladiatorzy między rundami. Kiedy będą się lali po mordach, odpalcie na słuchawkach ''Boxers'' Morrisseya. Numer o przegrywaniu na oczach swojego miasta i odchodzącej żonie. Ta pięściarska melancholia ma wielką moc. Człowiek czuje się w York Hall jak Kwaśniewski na jachcie Kulczyka. Ma ochotę powtórzyć za pijanym komuchem: ''mój Boże, przecież właśnie do takiego życia jestem stworzony''.
Morrissey kocha ludzką przemoc. Bandytów i bokserów. Brzydzi go natomiast przemoc nieludzka i państwowa: szkoła, kościół, wojsko, rodzina królewska, zabijanie zwierząt. Porównuje mięsożerców do pedofili, odmawia podawania im ręki. Oto styl ''spedalonego Irola z Manchesteru'', który pisał swego czasu najlepsze brytyjskie piosenki. Jedną z nich jest udoskonalenie motywów zawartych w ''Boxers'' - antyradiowy ''Southpaw'' z płyty ''Southpaw grammar'', obraz samotności mańkutów. Zimna gitarowa ściana, rozgrzewana ostrą perkusją Spencera Cobrina. Dziesięciominutowa symfonia ringowej grozy, odarta z progrockowych ornamentów. Gejowska rozpacz podana saute: and you ran with your pals in the sun/You turned around and they were gone/Again.
kunsztownych silnych, freelancerów
każdy coś może, a nawet potrafi
pięściarskie szczyty, słowo nie razi
esencja walki, sportowych emocji
"Fight Club" na co dzień, wszystko w promocji
doznania bolesne, ze łzami i potem
krwawe też rany, ciosy jak młotem
spuchnięte twarze, spore rozcięcia
nokauty brutalne, aż do odcięcia
wszystko w pigułce, w tej dyscyplinie
wojownik walczy, czasami ginie
takie ryzyko, to zawodowe
wygrasz-przegrywasz, nastawienie bojowe
i nie ma zmiłuj, bez kompromisów
sport gladiatorów, nie ciepłych misiów
nie chcesz nie umiesz, nawet nie próbuj
bestią nie będziesz, rekordu nie buduj
do tego trzeba, mieć jaja ze stali
prawda jest jedna, słabi przegrali