REWANŻ JEST SŁODKI - TYM RAZEM SANTA CRUZ LEPSZY OD FRAMPTONA
Leo Santa Cruz (33-1-1, 18 KO) cierpiał przez pół roku, ale udało mu się wziąć rewanż na Carlu Framptonie (23-1, 14 KO) i odzyskać tytuł mistrza świata wagi piórkowej federacji WBA.
Otwarcie wyraźnie na korzyść Meksykanina, który po kilku lewych prostych uderzył mocnym prawym krzyżowym, za moment poprawił lewym sierpowym na szczękę, a wszystko w zaledwie minutę. Mistrz opanował jednak sytuację i już pod koniec pierwszej rundy rozgorzała niezła bitka w półdystansie. Po spokojniejszej i taktycznej rundzie drugiej, w trzeciej do głosu powoli zaczął dochodzić Irlandczyk, który skracał dystans, wchodził akcją ciosami na korpus i coraz częściej trafiał. Kolejne trzy minuty znów zażarte i okraszone obustronnymi, ciekawymi wymianami. Ani jeden ani drugi nawet nie myślał odpuścić.
Sędziowie też mieli trudne zadanie. Wyższy pretendent ładnie kąsał jabem, coraz częściej uderzał na korpus, natomiast w odpowiedzi champion krótkimi zrywami w półdystansie mocniejszymi uderzeniami "urywał" niektóre rundy. Tak było na przykład w siódmej i ósmej odsłonie.
W połowie jedenastego starcia inicjatywę zyskał Santa Cruz. Po krótkim kryzysie lepiej końcówkę zaakcentował Frampton i wszyscy w napięciu oczekiwali na werdykt. Sędziowie ostatecznie stosunkiem głosów dwa do remisu - 114:114 i dwukrotnie 115:113, wskazali na Santa Cruza. Będzie trylogia?
- Skoro on dał mi rewanż, to czemu ja teraz miałbym nie dać jemu? Z przyjemnością znów się z nim spotkam - zadeklarował Meksykanin.
- Mam nadzieję, że znów staniemy naprzeciw siebie. Dziś ciężko mi było przedostać się przez jego zasięg ramion. Zróbmy to jeszcze raz - ripostował Irlandczyk. Na pocieszenie dostanie okrągły milion dolarów. Nowy/stary mistrz zarobił 900 tysięcy dolarów.
Jeśli dojdzie do trzeciego starcia to myślę że wynik się nie zmieni.