BERCHELT ZDETRONIZOWAŁ VARGASA
Miguel Berchelt (31-1, 28 KO) z przytupem wkroczył na salony. 25-letni Meksykanin porozbijał swojego sławnego rodaka Francisco Vargasa (23-1-2, 17 KO), odbierając mu tytuł mistrza świata wagi super piórkowej federacji WBC.
"El Alacran" pod koniec drugiej rundy zaczął zyskiwać przewagę i praktycznie już do końca miał inicjatywę. Był silniejszy od dotychczasowego championa, spychał go do odwrotu i zadawał kolejne rany. W końcu w jedenastym starciu ten nierówny bój został zatrzymany, a Berchelt ogłoszony nowym mistrzem.
W innych ciekawych potyczkach w Indio Sadam Ali (24-1, 14 KO) znokautował w trzeciej odsłonie Jorge Silvę (22-13-2, 18 KO), zaś Takashi Miura (31-3-2, 24 KO) sprawił niezłe lanie Miguelowi Romanowi (56-12, 43 KO), nokautując go w ostatniej, dwunastej rundzie.
I na koniec moje zdanie nt. tej walki jest takie, że Oscar De La Hoya, którego stajnia jak wygląda każdy wie zakończył karierę jednej z nielicznych gwiazd jakie miał obwodzie. Albowiem po widowiskowym stylu Vargasa i licznych nagrodach za walki roku 2015 i 2016 mógł mu dać jakiegoś lżejszego przeciwnika, a nie kolejnego po Miurze i Salido punchera. Młody, niewyboksowany głodny wilk i próba doszczętnego zajechania Francisco Vargasa w pełni się powiodła Złotemu Chłopcu. Żenująca polityka Golden Boy Promotions... Za niedługo sam Canelo mu zostanie, bo kim będzie obsadzał walki wieczoru na pozostałych galach???