MOJE TRZY GROSZE: NIE ŚMIEJ SIĘ DZIADKU Z CZYJEGOŚ WYPADKU
Nie jest dobrze. Czasem zbieram się na krótki komentarz, ale ostatnio niestety tylko w przykrych sytuacjach. A tych coraz więcej. Z cyklu "Moje trzy grosze" - dziś nie mogło być o niczym innym jak o wpadce Andrzeja Wawrzyka (33-1, 19 KO).
Zacznę kontrowersyjnie, ale szczerze. Bardziej niż sportowiec złapany na dopingu obłudny według mnie jest "kibic", który najpierw wyśmiewa na forach sportowca za jego niską klasę po porażkach, wymaga zawsze samych szczytów, a potem z obłudą komentuje wpadkę dopingową. Żeby mnie nikt źle nie zrozumiał - nigdy nie byłem i nie będę w stanie zaakceptować dopingu, tylko że spirala nakręcana przez media oraz kibiców sprawiła, iż sport już dawno ma mało wspólnego z wielkimi ideami. Jeszcze dobrze nie zaczęły się igrzyska, a już liczy się medale. Wszyscy mają tor dla łyżwiarzy w dupie, potem wyskoczy ktoś taki jak Bródka, zrobi medal (nawet złoty), miesiąc będzie się gadać do znudzenia o nowym torze, jaki to skandal i w ogóle, po czym.... znów wszyscy zapomną o łyżwiarzach. Przypomną sobie dopiero za cztery lata, gdy będą liczyć kolejne medale.
Andrzej Wawrzyk niczym nie zasłużył sobie na walkę o mistrzostwo świata wagi ciężkiej. Prawda jest jednak taka, że ani Johann Duhaupas, ani Eric Molina, do czasu spotkania z "Brązowym Bombardierem" wcale nie mieli na rozkładzie nikogo lepszego niż Rekowski czy Sosnowski. Arreola może i miał, ale kiedy jeszcze był sobą, a nie cieniem samego siebie. Wychodzi mi na to, że tak naprawdę najbardziej wymagającym pretendentem mistrza WBC był... Artur Szpilka. Owszem, Molina potem znokautował Adamka, a Duhaupas zatrzymał Heleniusa, lecz wszystko to było już po starciu z Wilderem. Przed Andrzejem otworzyła się więc życiowa szansa. Wygląda na to, że nie wytrzymał ciśnienia. Oczywiście był skazywany na pożarcie, ale nie takie niespodzianki widzieliśmy w przeszłości. Zabrakło tej wiary w siebie. Co różni Wawrzyka od Szpilki? To, że pomimo ciężkiego nokautu, Szpilka nadal wierzy, że w rewanżu pokonałby mistrza. Andrzej chyba w to po prostu nie wierzył... Co cechuje prawdziwego wojownika? Może to nudne co opowiada Adamek, jednak on do dziś jest święcie przekonany, że gdyby przyjechał do Polski tydzień wcześniej, pokonałby Kliczkę. Nam może to się wydawać śmieszne, ale właśnie taka pewność siebie bije od prawdziwych mistrzów.
Są ludzie, którym po prostu ufam. I tak jak nigdy nie wierzyłem w winę Wilczewskiego, tak teraz żal mi - tak po ludzku, Fiodora Łapina. On zawsze ostro wypowiadał się na temat dopingu, ale dopiero co "odświeżył temat" przy okazji wpadki Cieślaka i Jeżewskiego. Teraz wyszło głupio. Szkoda, bo choć nie znam go aż tak blisko jak Wilczewskiego, to ufam mu tak samo mocno.
Co do Andrzeja - nie chcę oceniać "na gorąco". Emocje nigdy nie pomagają i nie należy się nimi kierować. Każdy ma prawo do linii obrony. Nie będę więc wieszał na nim psów. Niech ochłonie, pogodzi się z tą informacją, a za kilka dni wyda oświadczenie. Na Wachu nie tylko kibice, ale nawet niektórzy dziennikarze nie zostawili suchej nitki po rzekomej wpadce z Powietkinem. Potem wyszło jak wyszło, ale napisanych zwrotów w gazetach i portalach nie da się cofnąć. Poczekam więc na spokojnie na to, co powie Andrzej. Nie podpalam się, bo tylko wtedy jestem w stanie zachować obiektywizm. Już teraz czytam komentarze w stylu "Zawiesić dożywotnio, przynosi wstyd Polsce". Wydawanie wyroków to nasza specjalność, a każdy ma przecież prawo do bronienia się.
Wydaje mi się, że Wawrzyk po prostu nie wierzył tak do końca w sukces. To go zgubiło. Być może znów przeskok jakościowy był zbyt duży - po Sosnowskim i Rekowskim powinny przyjść walki z kimś takim jak Miller, Hammer, Teper, Charr, Sexton, czy nawet Adam Kownacki. Dziś - nie tylko zresztą w Polsce, nabija się rekord, czekając na wielki skok na kasę. Problem na dłuższą dyskusję.
Ta sytuacja to przede wszystkim nauczka dla całego środowiska. Już przy okazji afery z Cieślakiem i Jeżewskim niektórzy dziennikarze wykazywali znacznie mniejszą aktywność, nić choćby przy oczyszczonym przecież z zarzutów Wachu. Niedawno sami promotorzy bardzo ostro wypowiadali się na temat dopingu. Czy dziś będą równie stanowczo mówić jednym głosem? Wątpię. Czasem więc lepiej ugryźć się w język przy wpadce konkurencji, bo za moment to konkurencja może mieć pole do popisu...
"Wawrzyk po prostu nie wierzył tak do końca w sukces. To go zgubiło. Być może znów przeskok jakościowy był zbyt duży".
Teza mocno naciągana. Może i Wawrzyk nie wierzył w siebie, ale na pewno koksowanie nie było tego faktu skutkiem. Przeciwnie - gdyby uważał, że na 100% przegra to po co miałby ryzykować wpadkę? Nie ma co robić ze sprawy jakieś wielkiej afery, nie on pierwszy, nie ostatni - to pokazuje tylko, że doping w boksie zawodowym jest powszechny i biorą nawet ci, którzy nie wzbudzają pod tym kątem większych podejrzeń.
A w czym niby im "pasuje" Wawrzyk?
W związku z powyższym możliwości są tu następujące: Trzęsący się ze strachu Wawrzyk nie wytrzymał ciśnienia i poprosił kogoś kto ma pojęcie o dopingu (przy czym wiedza ta była raczej na poziomie osiedlowej siłowni) o opracowanie mu „cyklu”. Ten ktoś, pobrawszy odpowiednią kasę zgodził się, zapewniwszy przedtem, że na pewno niczego nie wykryją. Bo czemu miałby nie zapewnić? Kasę wziął, koks sprzedał, w przypadku wpadki to nie jego kariera pójdzie się gonić. Ponieważ cykl „winstrolowy” to zazwyczaj od trzech do sześciu tygodni, to Wawrzyk musiał wpaść na samym początku brania, stąd pewnie jego poprzednie wesołe wypowiedzi na temat kontroli. W takim wypadku Łapin mógł nic nie wiedzieć.
Kolejną możliwością jest „spisek”. Brzmi idiotycznie, ale biorąc pod uwagę środek, na którym wpadł Wawrzyk, całkiem możliwy. Ktoś kto pięściarza nie lubi albo pozazdrościł mu szansy i kasy, jaką zarobi, sproszkował winstrol i na chama wymieszał mu go z sosem albo dosypał do białkowej odżywki. I niczego nieświadomy Cycu wpadł. A teraz z baranią miną zastanawia się, o co chodzi. Tutaj Łapin też jest czysty. Innym wariantem takiej zagrywki jest świadome działanie części sztabu szkoleniowego sportowca, który świadom zerowych szans swojego podopiecznego postanowił trochę go podrasować.
I ostatnia możliwość, Wawrzyk koksował regularnie a o koksie wiedzieli wszyscy, natomiast trener co hajmniej się domyślał, ale nie mógł z tym nic zrobić. Nie wierzę że ktoś o takim doświadczeniu jak Łapin nie jest w stanie wychwycić nagłej zmiany w sile ciosu, motoryce i wytrzymałości swojego podopiecznego, z którym przecież trenuje od wielu lat i którego przygotowywał też do innych walk. Przecież nie jest idiotą i nie mógł kupić wytłumaczenia, że jakaś nagła zmiana jest spowodowana „wyjątkową motywacją, wynikającą z mobilizacji”. Takich cudów nie ma.
Wawrzyk raczej bierze od czasu wypadku. Nagle się wzmocnił, jego tytułowy "cyc" przestał tak wisieć. Wtedy siedział, myślał, nudził się. Rozpoczął siłownię i cykl. Takie moje zdanie. Przez cała karierę wyglądał jak wyglądał, a nagle po wypadku wraca "napakowany" za aprobatą trenerską? Jasne.
http://tnij.org/465owwf
Wawrzyk po koksie:
http://tnij.org/qvw2okn
1 będzie poddany kontroli
2 jeżeli nie przejdzie kontroli to straci grube pieniądze
3 ile by nie brał a tym bardziej ile by nie brał na granicy wykrycia to szans na zwycięstwo nie miał przez to większych
Po co miałby brać? Nie wiem jak ty wygląda od kuchni, przecież bokserzy coś tam biorą a zadaniem teamu jest to zrobić tak, żeby bokser nie wpadł.
Wawrzyk jest zaradnym życiowo człowiekiem i całkowicie bez sensu jest dla mnie możliwość, że brał "a może się uda".
Ja na miejscu Wawrzyka, gdybym nawet wcześniej brał coś nie do końca legalnego to przed walką z Wilderem bym przestał brać cokolwiek.
Jeżeli nie wierzył w sukces to po co by brał? Żeby zwiększyć swoje i tak niewielkie szanse na zwycięstwo ryzykując przez to wpadkę na kontroli?
Przecież tak jak wyszło to jest dla Wawrzyka 10x gorzej niż jakby wcale się nie przygotował do walki i dla pewności żywił się tylko ryżem z torebek i zupkami chińskimi.
To pewnie konsekwencja cyklu z przeszłości i tyle. Wiara Wawrzyka w sukces nie ma tu nic do rzeczy.
Sprawa zamknięta!
Ciekawe tylko czy z podwiniętym ogonem przyzna się do winy jak to zrobił Cieślak?
To pewnie konsekwencja cyklu z przeszłości i tyle. Wiara Wawrzyka w sukces nie ma tu nic do rzeczy.
dokładnie :) wierzyć się kuźwa nie chce jakie kocopoły tu ludzie wypisują :) chłop nie miał pojęcia o walce z pasem w tle i badaniami VADA
teanshin
jakie 3 tygodnie o czym ty tu wypisujesz :D
Nie ma możliwości by ktoś kto siedzi w sporcie tyle czasu był szprycowany sterydami nawet o tym nie wiedząc a przynajmniej ciężko mi to sobie wyobrazić. Po cyklach np robi się odblok by organizm mógł wrócić do normalnego funkcjonowania. Jak Wawrzyk miałby nie zauważyć tego wszystkiego?
Zakładanie że trzeba mieć fakultety też mija się z celem bo internet jest pełny wszelkiej wiedzy przekazywanej przez zwyczajnych praktyków chcących dobrze wyglądać. Facet będący w sporcie na tym poziomie zresztą na pewno styczność z dopingiem ma chociażby w rozmowach o nim więc sugerowanie że byłby tak nieświadomy że nagle gdy ktoś daje mu dodatkowe porcje nowych specyfików a temu siła skacze jak nigdy itd niczego się nie domyśla jest naiwnym myśleniem.
Łukasz Furman, Przemyślenia własne
Cytuje ,,Co różni Wawrzyka od Szpilki?To, że pomimo ciężkiego nokautu, Szpilka nadal wierzy, że w rewanżu pokonałby mistrza. Andrzej chyba w to po prostu nie wierzył... Co cechuje prawdziwego wojownika? Może to nudne co opowiada Adamek, jednak on do dziś jest święcie przekonany, że gdyby przyjechał do Polski tydzień wcześniej, pokonałby Kliczkę. Nam może to się wydawać śmieszne, ale właśnie taka pewność siebie bije od prawdziwych mistrzów.
Dodam od siebie https://youtu.be/FfrrZPgoOrY od 2:38
"Ciekawe tylko czy z podwiniętym ogonem przyzna się do winy jak to zrobił Cieślak?"
A kiedy to niby Cieślak przyznał się do winy???
I tak wogóle to kiedy będzie wiadomo jaką karę dyskwalifikacji dostał???
Tutaj chodzi o doping, który wmówić mu próbowali Rosjanie po jego przegranej walce z Powietkinem. Tak samo było z Durodolą, który na tej samej gali znokautował Kudriaszowa. Jednak federacja WBC, która sankcjonowała obie walki oddaliła te zarzuty, gdyż strona rosyjska przeprowadzająca badania antydopingowe nie miała ważnej akredytacji z VADA.
Jakie wmówić? Został złapany przez RUSADA ale WBC nie uznało wyników tejże agencji i sprawa ucichła na szczęście dla Mariusza choć o ile pamiętam mięli wciągnąć Mariusza w jakiś program walki z dopingiem.
Taka pewnosc siebie bije od prawdziwych mistrzow , cytat redaktora do adamka jeszcze pasuje ojcu ale do szpilki ni chu.. :)
Ojca zdaniem pewnisc siebie adamka i szpilki ma duzo wspolnego z pewnoscia dragona ze z kliczka zaprezentowal sie tak dobrze i lepiej od adamka jak mowil nieraz i ze to byla jego zasluga a nie holowanie i zabawa kliczki amen :)
Nie przekreslam Wawrzyka jako czlowieka po tej sytuacji. Uprawia sport, ktory jest przerabany, w ktorym niewielu sie naprawde dorabia przy calej harowce i ryzyku, a nikt na pewno nie chce skonczyc na wozku. Jesli wymiekl, wzial, moge to zrozumiec, acz nie popieram koksu, bo to z kolei jest ryzyko dla przeciwnika. Poczekajmy na wyjasienia i moze akurat nas zaskoczy pozytywnie przyznaniem sie do wziecia?
ps. koks biora praktycznie wszyscy , ale niektorych stac na najlepszych lekarzy, ktorzy wyplukaja organizm w odpowiednim momencie
To moje trzy grosze odnośnie Pańskich trzech groszy :)