DAVID HAYE: ODEJDĘ BĘDĄC NA SZCZYCIE JAK KIEDYŚ LENNOX LEWIS
- Wierzę, iż na tej planecie nie ma teraz zawodnika, który mógłby mnie pokonać - mówi David Haye (28-2, 26 KO). Były król kategorii cruiser oraz dawny champion wagi ciężkiej 4 marca w Londynie spotka się z Tonym Bellew (28-2-1, 18 KO). Później ma zaatakować jeden z pasów królewskiej kategorii.
- Ludzie mają krótką pamięć. Zawodnik jest dla nich tak dobry, jak pokazał się w ostatnim występie. Ja ostatnio szybko zwyciężyłem, lecz przeciwko mało znanemu zawodnikowi i tylko na tej podstawie jestem oceniany przez niektórych. Kiedy zastopuję Bellew, też mi wypomną, że pokonałem zawodnika niższej kategorii i to nic nie znaczy. Zresztą to starcie nie będzie dla mnie żadnym testem, to po prostu ciekawa walka dla kibiców. Nawet jeśli dam najgorszą walkę w karierze, a on będzie miał noc swojego życia, to i tak pokonam go prędzej czy później przed czasem. Bellew to twardy i silny zawodnik, ale pokonywałem już takich w przeszłości. Przed starciem ze mną wielu miało plan działania, ale ten plan trzeba potem wcielić w życie. On chce mnie wciągnąć na późniejsze rundy, tylko jak on zamierza to zrobić? No chyba, że przeszczepi sobie głowę od Marvina Haglera. Nie wyobrażam sobie, by zdołał wytrzymać moc moich uderzeń - nie ukrywa "Hayemaker".
DAVID HAYE: SERWIS SPECJALNY >>>
- Naprawdę liczę na to, że Bellew wyjdzie do naszej potyczki większy i silniejszy niż kiedykolwiek, bo inaczej wszystko potrwa naprawdę krótko. Będzie tego potrzebować jeśli chce wyjść poza pierwszą rundę. W ostatnim czasie nie miałem okazji pokazać i udowodnić, na co naprawdę mnie stać. W przeszłości wykonywałem wiele różnych ćwiczeń, dzięki którym z jednej strony byłem niesamowitym atletą i popisywałem się w ringu, lecz potem doprowadzałem organizm dwa-trzy miesiące do do pełni sprawności. Miałem ogromne problemy, jak nie z kolanem, to z plecami, ciągle coś. Teraz mogę już boksować regularnie, a to dla mnie obecnie najważniejsze. Wcześniej po każdym starcie potrzebowałem kilka miesięcy na rehabilitację, a dopiero wtedy mogłem wznawiać treningi. Nadal nie pokazałem całego swojego arsenału i potencjału w wadze ciężkiej. To co zrobiłem w kategorii cruiser, tak samo mogłem zdominować wagę ciężką, jednak źle trenowałem i nękały mnie kontuzje. Mam jeszcze odpowiednio dużo czasu, by w najbliższej przyszłości zunifikować również tytuły w wadze ciężkiej - przekonuje pięściarz z Londynu.
- Potrzebuję wyzwań, a udowodnię, że jestem najlepszy na świecie. Z obecnym przygotowaniem fizycznym oraz moim doświadczeniem, zakończę karierę jako numer jeden. Odejdę na szczycie jak kiedyś Lennox Lewis. Chcę odejść tak samo jak on - dodał 36-letni Haye.
Podkreślam - w ocenie biore pod uwage tylko walki w HW.
Co do reszty to nie za bardzo jest sens się do tego odnosić. To czysta obłuda. Ludzie mnie oceniają tak czy inaczej ale dlaczego to już nie łaska zauważyć. Teksty o kończeniu jak Lewis czy daniu mu wyzwań tak samo można włożyć między bajki
Ale TAK CZY INACZEJ jako "hejter" owego Pana czekam na to co wymyśli. Zawsze chciałem by grał w Hw jakąś tam rolę i może taki plan w głowie mu się pojawił.
Prime Lewis zmiażdżył by Haye'a, nawet tego z formą z 2011.
Dokładnie, co do prime Lewisa to myślę, że byłby w stanie wygrać z każdym pięściarzem w każdej epoce - może nie z każdym byłby faworytem, ale miał wszelkie narzędzia ku temu.
2.Tyson
3.Lewis