DARIUSZA SNARSKIEGO CIĄGNIE JESZCZE DO RINGU
Jeden z najlepszych polskich bokserów lat 90., olimpijczyk z Barcelony, ćwierćfinalista największych imprez mistrzowskich - Dariusz Snarski (32-32-2, 6 KO), chciałby w ringu pożegnać się z kibicami. - Być może z pomocą miasta Białystok uda się zorganizować moją walkę pokazową albo nawet rankingową - mówi 48-letni pięściarz.
Snarski jest trenerem-menedżerem prowadzącym zespół EKTO Boxing Production. Na dziś, poza zawodnikami występującymi w zawodach olimpijskich, w jego grupie jest dziewiętnastu zakontraktowanych pięściarzy zawodowych.
- Umowami jestem związany z ośmioma Polakami, jednym Ukraińcem i dziesięcioma Białorusinami. Siłą napędową w tym roku ma być bardzo doświadczony Robert Świerzbiński, który po ostatnich występach dostał pozytywnego impulsu i jest szansa na jego drugą, jeszcze lepszą młodość. Jestem przekonany także, że Tomek Mazur już niedługo będzie zaliczany w kraju do liczących się zawodników - powiedział promotor.
Już 4 marca na gali "BudWeld Boxing Night: Noc Prawdy" w Dzierżoniowie Mazur powalczy z Michałem Żeromińskim ze stajni Tymex Boxing Promotion. - Mam nadzieję, że sędziowie ocenią ten pojedynek uczciwie. Na pewno tej klasy rywala na zawodowych ringach Tomek jeszcze nie miał, lecz jestem pewny, że da dobrą walkę. Ma bardzo dobry warsztat, do tego przed pojedynkiem będzie miał zapewnioną opiekę i przygotowania. Pamiętajmy też o jego 228 walkach amatorskich, to świetny kapitał - mówi Snarski.
Być może na gali Mariusza Grabowskiego i Andrzeja Gmitruka w Dzierżoniowie wystąpi jeszcze jeden bokser EKTO Boxing Production. Tydzień później Snarski organizuje swoją galę w Siemiatyczach.
- Na pewno nie będę stawiał swoim chłopakom jakichś wygórowanych celów, ponieważ oprócz Świerzbińskiego reszta jest na początku zawodowych karier. A mam tu na myśli Mazura, Gorgonia, Pilca, Kuzmina czy Kużachmedowa. Każdy ma swój potencjał, umiejętności i doświadczenie. Wiara w sukces i ciężka praca oraz sparingi z poważnymi zawodnikami pomogą im osiągnąć to, o co walczą profesjonalni pięściarze - dodał.
W nieodległych czasach w Białymstoku i na Podlasiu nie brakowało zawodników wysokiej klasy, którzy szlify ligowe i nie tylko zdobywali w białostockim Hetmanie.
- Mieliśmy takie tradycje i tak wiele sukcesów w boksie amatorskim, a dziś nie ma z kim porozmawiać o podpisaniu zawodowego kontraktu. Nie zanosi się też na transfery zawodników z innych regionów - powiedział Snarski, który był kiedyś pretendentem do tytułu zawodowego mistrza Europy w wadze lekkiej.
Ten sam rocznik 1968 to także Andrzej Gołota, Dariusz Michalczewski i Przemysław Saleta. Wszyscy blisko pięćdziesiątki na karku, ale tylko Snarski otwarcie mówi, że jeszcze byłby gotów wejść do ringu i stoczyć pożegnalną walkę.
- Mam taki plan, ale wszystko zależy od tego, czy się dogadam z miastem. Być może byłaby to walka pokazowa, a może rankingowa. Kilka razy w tygodniu trenuję, biegam, czasem sparuję. Na zdrowie nie narzekam. Chciałbym pokazać młodym prospektom i polskim kibicom, że "Snara" był pięściarzem o wielkich umiejętnościach, tylko z wielu powodów nie osiągnął tego co powinien i że nadal potrafi boksować na dobrym poziomie.