MARQUEZ: CANELO JAK ALI? JEGO WYBORY ZOSTAWIAJĄ WIELE DO ŻYCZENIA
Saul Alvarez (48-1-1, 34 KO) podkreślał w przeszłości, że chce przejść do historii boksu i być legendą na miarę Muhammada Alego. Droga jednak daleka, jeśli nadal będzie dokonywać takich wyborów - ostrzega jego słynny rodak Juan Manuel Marquez.
"Canelo" być może zmierzy się 6 maja z Julio Cesarem Chavezem Jr (50-2-1, 32 KO). Pojedynek dwóch popularnych Meksykanów z pewnością dobrze by się sprzedał, ale spodziewane zwycięstwo nad starszym krajanem nie będzie dla "Canelo" wielkim osiągnięciem.
- Powinien walczyć z tymi, z którymi musi [jeśli chce być taki jak Ali], powinien pokonać tych, których musi pokonać, a więc, logicznie rzecz ujmując, trudnych, silnych rywali. Musisz wygrywać z najlepszymi, jeśli chcesz być najlepszy. Pod tym względem "Canelo" pozostawia jednak wiele do życzenia - powiedział Marquez.
Nieporównanie cenniejszym skalpem byłby dla Alvareza Giennadij Gołowkin (36-0, 33 KO). Do tej pory jednak do hitowej walki nie udało się doprowadzić, a "Dinamita" dziwi się, że jego rodak nie chce boksować z Kazachem w limicie 160 funtów, a wyrażą gotowość do starcia z Chavezem Jr w umownym limicie 165.
- Odmawia walki z Gołowkinem, ale idzie wyżej boksować z Chavezem Jr? To brak konsekwencji - skomentował.
Walka Canelo-Gołowkin planowana jest na wrzesień przyszłego roku.
Przy okazji. Zbliża się Sylwester, czy ktoś jest chętny wybrać się ze mną imprezę w wiadomym towarzystwie? :) Szampańska zabawa i dyskrecja zapewniona. :)
Wiem ze starasz się być śmieszny ale nie tym razem i nie robiąc sobie jaja z legendy. Weź sp****laj.
A Usykiem się nie przejmuj, mam pełno jego zdjęć i "myślę" o Nim codziennie, jest bossski. :*
I właśnie dlatego, he, he, zapłacili szklanemu Khanowi 13 milionów, a teraz negocjują z trupem Juniorem limit 165 funtów wystawiając się po raz kolejny na totalną śmieszność.
Grzelak,
o jakiej legendzie Ty mówisz?! Alvarez nie ma na koncie żadnego dużego zwycięstwa. Jak Ali pokonywał Listona, to był autsajderem w stosunku 7/1. I pokonał go w stylu, który zszokował świat. Alvarez tymczasem ma całą kupę bliskich, naciąganych zwycięstw, które na nikim nie robią wrażenia. Do tego przegrał z podstarzałym Floydem, którego niedługo potem dwukrotnie obił surowy osiłek Maidana.
W kontekście historycznym wygrane na papierze się nie liczą. Liczy się to, co zapada ludziom w pamięć.
Gdy już dojdzie do mismatchu Gołowkin-Alvarez ostatnim optymistom otworzą się oczy. Meksykanin zostanie wyboksowany i znokautowany. To zakończy jego "hype" i karierę na poziomie P4P. I to nawet bez względu na postawę w ringu. Jeśli przegra szybko - wiadomo, a jeśli przegra po długim laniu - to zostanie złamany fizycznie i psychicznie, i nie będzie mógł już więcej walczyć na dotychczasowym poziomie, co oznacza lanie od każdego zawodnika na poziomie minimum Martirosyana, a więc konieczność dobierania Kirklandów i innych dziadów, by utrzymać się w zielonej kolumnie.