PECHOWIEC GAMBOA
Jak nie idzie, to nie idzie... Yuriorkis Gamboa (25-1, 17 KO) swego czasu uważany był za wschodzącą gwiazdę ringów zawodowych i być może przyszłego lidera zestawień P4P, jednak od kilku lat ma pod górkę. A to, co wydarzyło się w ciągu ostatnich kilkudziesięciu godzin, najlepiej pokazuje jakim pechowcem jest "Cyklon z Guantanamo".
Kubańczyk - mistrz olimpijski z Aten, w gronie zawodowców był mistrzem świata wagi piórkowej i super piórkowej. Ostatnio jednak głównie kłócił się ze swoimi promotorami, walczył rzadko, a do tego nie mógł dogadać się z trenerami. Gdy wydawało się, że wszystko powoli się układa, znów zrobiło się wokół niego zamieszanie.
Gamboa miał wrócić wczoraj wieczorem starciem z dwukrotnym championem kategorii super piórkowej, Malcolmem Klassenem (33-6-2, 17 KO). Już na początku tygodnia zawrzało. Do sieci trafiło zdjęcie Gamboy trenującego ukradkiem z Pedro Diazem. Urażony Ismael Salas odmówił wtedy przyjazdu na walkę i dalszej współpracy z Yuriorkisem, a przecież ta dwójka odnosiła w przeszłości spore sukcesy. Tak więc zawodnik został chwilowo bez trenera. Ale to jeszcze nie koniec. Dla niego najważniejsze było, żeby w ogóle wyjść między liny, bo przecież w tym roku jeszcze nie miał okazji pokazać swych umiejętności kibicom.
W sobotę rano, na godziny przed pojedynkiem, nieoczekiwanie do hotelu z zawodnikami wkroczyła policja i... zgarnęła Klassena, niedoszłego rywala Gamboy. Aresztowano także jego szkoleniowca - obu za handel narkotykami. Na zmiany nie było już czasu i Kubańczyk znów mógł zapomnieć o oficjalnym starcie.