MAŁE PIĘŚCI: PRZERWANY KONCERT
Wczorajsza gala w Londynie była kolejnym pokazem siły brytyjskiego boksu i odrodzonej królewskiej dywizji, prowadzonej przez jedynego zawodnika, który może stawić czoła Conorowi McGregorowi pod względem popularności - Anthony'ego Joshuę.
Najważniejsza walka wagi ciężkiej w tym roku miała jednak miejsce kilka godzin przed londyńskim spektaklem, na ringu w König Pilsener Arena w niemieckim Oberhausen. Głównymi gwiazdami gali Glory Collision byli tam Badr Hari i Rico Verhoeven.
Ich pojedynek przywrócił na parę dni do życia złote lata kickboxingu. Zapach krwi unosił się w powietrzu od chwili spotkania twarzą w twarz, gdy dziko dyszący Hari - król Maroka, kochanek Cristiano Ronaldo, najniebezpieczniejszy człowiek na świecie - pożerał wzrokiem rywala, holenderskiego księcia o nieskazitelnych manierach.
Wejściu Hariego między liny towarzyszyło szaleństwo jego kibiców, fanatycznych Berberów terroryzujących ochronę i wdzierających się na pole bitwy. Badr i Rico zastygli w bezruchu, patrząc na siebie pośrodku pandemonium.
Przed walką dużo mówiło się o rzekomej przewadze technicznej i taktycznej Verhoevena, który łączy klasyczne kombinacje stylu Dutchie z kopnięciami rodem z kyokushin i lewym prostym dopracowanym podczas regularnych sparingów z Tysonem Furym.
Ale pierwsza runda brutalnie zweryfikowała tę narrację. Wbrew przewidywaniom większości Hari zaczął bardzo spokojnie, kontrolując pojedynek za pomocą długiego jabu i pracy nóg opartej na nieustannych zmianach dystansu.
Kiedy staroszkolny killer eksplodował w półdystansie, młody czempion zaglądał w otchłań. Mimo wszystko zdołał zachować cierpliwość i dobrze wszedł w drugą rundę, trafiając mawashi-geri w głowę i mae-geri w krocze. Badr odpowiedział bokserskimi kombinacjami (lewy prosty-prawy prosty-lewy sierpowy-prawy prosty i lewy sierpowy-prawy hak na korpus-prawy sierpowy), po czym Rico ostro sklinczował.
W momencie rozdzielenia zawodników z klinczu, na twarzy Marokańczyka pojawił się grymas bólu. Kontuzja ramienia, której nabawił się prawdopodobnie już w pierwszej rundzie, uniemożliwiła dalszą walkę. Przerwany koncert trzeba teraz dokończyć, czekamy na niego jak na spełnienie proroctwa Mahometa.
''Next year, I swear, I will knock you the fuck out." Allahu Akbar!
A co tam zrobił? Co tam nawywijał?Bo widziałem tylko skrót, tzn. sam nokdaułn i KO.
iż to bezkompromisowy dzikus, sama walka zakończyła w niespodziewany sposób
rewanż jak najbardziej mile widziany,a grzmoty pewne jak w szwajcarskim banku.
Ale pamiętam, że wtedy jak go słuchałem też odczułem żenadę.
Cwaniaczek jak nic :D
Nie do konca było tak jak piszesz..
Williams podszedł do teamu Charlo po tym dostał KO i chciał pogratulować, ale TeamCharlo powiedział, że ma spierdalać (za to wszystko co mówił przez cały rok przed walką, a także podczas tego jak ją dostał). Williams odszedł, Charlo po chwili reflekcji i reprymendzie od Ronniego Shieldsa wrócił do Williamsa i chciał mu przybić piątke, ale Williams tym razem odmówił i nie chciał, wiec Charlo coś tam jeszcze pokrzyczał i odszedł.
Przy wywiadzie przeprosił, powiedział, że emocje wzieły góre i że ta walka była osobista ze względu na to co Williams mówił o braciach Charlo przez cały ubiegły rok.
Jak dla mnie to dobrze, że dostał ciężkie KO, pierdolił głupoty jakim to nie jest kozakiem i że obaj bracia się go boją i unikają bo wiedzą co bylo na sparingach. Kij mu w oko, nagle jak dostal becki to chce sie przytulac ? Charlo powinien sportowo odrazu przybic mu piatke, ale wcale nie musial. Champ does what the fuck he wants to do.