PO PÓŁ WIEKU BIBLIA BOKSU PRZYZNAJE SIĘ DO BŁĘDU. UHONORUJE ALEGO
Amerykańskim magazyn The Ring uznał Muhammada Alego za najlepszego boksera 1966 roku - pół wieku po tym, jak odmówił przyznania mu tytułu z przyczyn moralnych.
Wspomnianego roku mistrz wagi ciężkiej nie wyraził zgody na służbę wojskową i wyjazd na wojnę do Wietnamu. Z tego powodu, a także ze względu na powiązania z Narodem Islamu czasopismo zwane "Biblią boksu" postanowiło, że nie uhonoruje Alego, którego redaktorzy notabene wciąż nazywali Cassiusem Clayem. Dan Daniel, współzałożyciel The Ring, stwierdził wtedy, że bokser "nie jest wzorem dla młodzieży Stanów Zjednoczonych".
Obecny redaktor naczelny Michael Rosenthal przyznał, że Ali został potraktowany niesprawiedliwie.
Później "Największy" zdobył tytuł boksera roku The Ring czterokrotnie - w latach 1972, 1974, 1975 i 1978. W sumie, włącznie z tym z 1966 roku, przyznano mu wyróżnienie sześciokrotnie - żaden inny pięściarz nie ma ich na koncie tak wiele.
Ali zmarł 3 czerwca br. po długiej walce z chorobą Parkinsona.
Debile.
Clay zrobił to tylko ze względu na przekonania i swoje zaangażowanie w działalność Elijah Muhammad's Nation of Islam (Black Muslims). Wstąpienie do tej organizacji i kontakty z Malcolmem X już wcześniej omal nie spowodowało odwołania pierwszej walki z Listonem (Ali siedział już w swoim autobusie, spakowany i gotowy do drogi powrotnej do Louisville, pewny, że walki nie będzie).
Rząd natomiast chciał go przykładnie ukarać i prawie im się to udało. Ali został pozbawiony pasów, Komisja Sportowa Stanu New York pozbawiła go licencji bokserskiej, rząd odebrał mu paszport. Sprawa trafiła aż do Sądu Najwyższego.
Odmowa służby wojskowej była w tamtym czasie niezwykle kontrowersyjną wiadomością, cały kraj o tym dyskutował, a postawa murzyna w opozycji do rządu była nie do przyjęcia przez świat boksu.
Żaden Stan nie chciał mu przyznać licencji, sprawa miała wymiar społeczno- polityczny i dopiero ogromne hype jaki wykonał z Frazierem ( bardzo dobrze zaplanowany) zaczął wywierać presję na ich walkę. Licencję finalnie otrzyma w Stanie Georgia (którego gubernatorem był również murzyn), pod warunkiem, że walka powrotna odbędzie się właśnie tam i oczywiście Stan Georgia będzie miał swój udział w zyskach, a i to wisiało na włosku i musieli w ostatniej chwili dokonać zmiany prawa, by powrotne starcie doszło do dkutku. Pierwszą powrotną walką miało być właśnie starcie z Frazierem, ale finalnie jego zobowiązania kontraktowe nie pozwoliły do doprowadzenia do tej walki (no i oczywiście niechęć jego menadżera, Joe był bardzo chętny na te starcie).
Polecam książkę: The Greatest: My Own Story. Świetna autobiografia, którą Ali zaczął pisać w trakcie swojej banicji.
Bardzo polecam, jest tam naprawdę wiele ciekawych historii opowiedzianych przez Allego. Jak chociażby wspólna podróż jego i Fraziera, o ile dobrze pamiętam z San Fransisco do LA (nie pamiętam dokładnie), gdzie Ali cytuje konwersacje, którą miał nagraną na dyktafonie. Frazier podwoził Allego w okresie jego banicji i czasie w którym, to Joe był już mistrzem. Chłopaki się wzajemnie przekonują kto i jak obije tego drugiego, planują wspólne starcie, Ali oferuje się Frazierowi na sparingpartnera w przypadku, gdyby nie odzyskał licencji. Mnóstwo jest tam historii, których nie znajdziemy w standardowych publikacjach. Naprawdę warto przeczytać.
Ja osobiście bardzo lubię autobiografie, bo czuje w nich emocje autora.
Polecam również I Am Duran: My Autobiography. Autobigrafia Roberto Durana, świeżynka z tego roku, w swojej formie bardzo przypomina Undisputed Truth: My Autobiography, mieli podobne doświadczenia życiowe i wywodzili się z podobnych środowisk. Super pozycja (autobiografia Tysona również).
Ja to łykam te książki masowo :-) Obecnie czytam The Big Fight: My Life In and Out of the RingThe. Czyli autobiografie Ray Leonarda.
Ja czytam książki w tramwajach. Do pracy i z pracy przemieszczania się komunikacja miejska, bo jeżdżenie autem zajmuje mi więcej czasu, a do stania w korkach po prostu nie mam nerwów. Jak nie muszę, to autem nie jeżdżę po mieście. To jest czas w którym czytam książki. Wszystko to ebooki, bardzo wygodne. No i jak jezdze pociągami, czy Lecę gdzieś samolotem a nie muszę pracować. Mogę czytać książkę, przeglądać internet albo pracować, to wolę poczytać książki, głównie w języku angielskim, wybór większy, język szlifuje, a do tego coś ciekawego się dowiem.
Tego typu książki do szlifowania języka nadają się wprost doskonale, na ogół są barwne, bez zbędnych suchych terminów, przez co ich treść lepiej zapada w pamięć.
Czytałem też książkę o "naszym" Stanleyu Ketchel. Zajebista historia o dzieciaku, który przemierza USA w okresie początku XX wieku. Wiele wątków historycznych, wiele polonijnych akcentów. Bardzo ciekawa książka.