MOJE TRZY GROSZE: POLOWANIE NA ZAWODOWCA
Za nami 87. Mistrzostwa Polski Seniorów. Impreza udana, walki ciekawe, kilka nowych twarzy i po raz pierwszy zawodowcy rywalizujący z pięściarzami olimpijskimi. Pokusiłem się więc o krótkie podsumowanie.
Organizacja. Tu pokłony w stronę Tomasza Potapczyka. Jeździmy na różne imprezy i po raz pierwszy mieliśmy pełną swobodę, wszystko o co prosiliśmy, a dzięki temu zapewne standard transmisji nieco większy niż w poprzednich latach. Bogu dzięki prezesura pana Górskiego się kończy, a nowy prezes, ktokolwiek nim będzie, znów otworzy się na promocję boksu. Bo gorzej jeśli chodzi o kontakty z dziennikarzami być już nie może...
Poziom. Chyba troszkę na wyższym poziomie sportowym był turniej w 2014 roku w Kaliszu, ale "na drugą stronę mocy" odeszło przecież od tego czasu sporo klasowych pięściarzy, jak Kuliński, Stępień, Gardzielik, Rumiński, a z różnych powodów nie pojawili się Bednarek, Jabłoński czy Jakubowski. Mimo wszystko uznaję, że te zawody stały na naprawdę dobrym poziomie. Na pewno lepszym niż półtora roku temu.
Polowanie na zawodowców. "Dobrze by było, gdyby ci zawodowcy dostali wp...l" - usłyszałem rozmowę dwóch trenerów między sobą na stołówce. Zamiast cieszyć się, że znane nazwiska mogą wskrzesić zainteresowanie taką imprezą, część działaczy/trenerów z lekką zawiścią patrzyła na poczynania zawodowców. Ostatecznie zjawiło się ich tylko dwóch - Patryk Brzeski (+91kg) oraz Adam Balski (-91kg). Inni się przestraszyli - albo wpadki, albo manipulacji. Brzeski przegrał w pierwszej walce 2:3 z późniejszym wicemistrzem. Balski odprawił wyraźnie na punkty Jana Sosnowskiego, potem zastopował Patryka Rostkowskiego, a w półfinale porozbijany Andrzej Szkuta musiał oddać walkowera. W finale przegrał niejednogłośnie na punkty - dwa do trzech, z Tomaszem Bohdanowiczem. I teraz kilka uwag. Co do punktacji nie zamierzam z nikim dyskutować. Tu nie było żadnego przekrętu. Ja szczerze mówiąc miałem 29:28 dla Balskiego, ale wynik mógł iść w drugą stronę. Bohdanowicz wygrał pierwszą rundę, Balski spychał go już wyraźnie w trzeciej i zyskiwał coraz wyraźniejszą przewagę, a druga była równa. Mnie przekonał bardziej Adam, bo już w końcówce jakby zaczynał dominować, ale przy tak równych walkach 29:28 czy 28:29 to sprawa gustu. Tak jak w przypadku walki Szwedowicza z Trycem. Niektórym bardziej podoba się pressing Mateusza, ciosy na korpus, a innym technika, opanowanie i lżejsze, za to celniejsze kontry Arka. Jedni widzą to 30:27, inni 27:30, a ja mówię OCHŁOŃCIE! Trenerzy nie potrafią spojrzeć na to z boku, a gdy boksuje ich zawodnik, nie widzą walki racjonalnie. Wróćmy jednak do wagi ciężkiej... Tak jak napisałem chwilę wcześniej - dla mnie było 29 Balski, 28 Bohdanowicz, ale gdy usłyszałem werdykt, wcale nie uznałem tego za skandal. W kolejnych rundach przewaga Adama pewnie by rosła, ale póki co walczył 3x trzy minuty i oceniam tylko to. A w tym okresie wcale nie zdołał Bohdanowicza zdominować, jak przekonują niektórzy. Bzdura. Punktację zostawiam. Zostawić nie mogę natomiast postawy ringowego. Prywatnie lubię sędziego Wójcika, robiąc zdjęcia przez cały turniej wymieniałem z nim uwagi. Generalnie fajny facet, jednak w moim odczuciu dopadł go właśnie syndrom "polowania na zawodowca". Wiadomo było przecież, że Bohdanowicz będzie ruchliwy, dużo bił, zaś Adam uderzał mniej seriami, ale znacznie mocniej. I tu w paradę wszedł mu sędzia. Od początku był "elektryczny", nie pozwalał się Balskiemu rozkręcić, a gdy ten bardzo mocno uderzył po dole i widać było, że cios doszedł celu, przerwał walkę, przeciągał uwagi, wycierał nos... Nie pozwalał też mocno pociągnąć sierpem, bo każdą taką próbę szybko torpedował, zwracając uwagę na nasadę. To naprawdę mogło wyprowadzić Balskiego z równowagi, tym bardziej, że do najspokojniejszych raczej nie należy. W tym wszystkim są dwaj poszkodowani. Być może Balski wygrałby i zdobył złoto, ale również pokrzywdzony jest Bohdanowicz. Walczył świetnie w tym turnieju, walczył zresztą świetnie przez cały rok. I teraz, gdy odniósł życiowy sukces, niektórzy będą mu wypominać pomoc ringowego i fakt, że być może gdyby nie to...
Kto nie ryzykuje, ten nie pije szampana. To mi mówił Balski, gdy pytałem go, czy nie boi się jakiegoś lekkiego przekrętu, albo zbyt krótkiego czasu walki. Dzięki zawodowcom w stronę Mistrzostw Polski mogła w końcu łaskawie zwrócić się telewizja, tym bardziej, że poziom walk ćwierćfinałowych i półfinałowych przewyższa zaciętością oraz samą klasą sportową zdecydowaną większość gal zawodowych w naszym kraju, gdzie przeciwnik jest dobierany tak, aby nie zrobić "naszemu" krzywdy. Finały - dla niektórych czwarta czy piąta walka w krótkim terminie, to zawsze już mniej efektowny boks niż dzień-dwa wcześniej. Ale teraz, gdy ringowy ewidentnie przeszkadzał zawodowcowi, nie zdziwię się, jeśli za rok nie przyjedzie już żaden zawodowiec z nazwiskiem. Mają za dużo do stracenia wizerunkowo, by obawiać się powtórki takiego prowadzenia walki.
Sami wyciągnijcie wnioski. Od kilku dobrych lat przekonuję(emy) Was, że pięściarze olimpijscy wcale nie odstają od zawodowców, oczywiście nie biorąc pod uwagę tej ścisłej elity. To już inna liga, ekstraklasa. Ale taki Kuliński czy Stępień, którzy teraz podbijają ringi zawodowe, nie byli przecież numerami jeden w kadrze, choć boksowali "amatorsko" jeszcze całkiem niedawno. I to nie jest tak, że dziś, po kilku miesiącach, to już inni, znacznie lepsi pięściarze. Dziś Tryc i Szwedowicz napsuliby im tyle samo krwi co kiedyś. Oni też przecież się rozwijają i czasu nie tracą. Jakieś dwa tygodnie temu 95% z Was nie wiedziało o istnieniu Bohdanowicza. Ja już dwa lata temu zaproponowałem mu kontrakt zawodowy. Oczywiście nie ja, bo nie mam na to pieniędzy ani doświadczenia, ale zadzwoniłem nakręcony jego boksem w Kaliszu, powiedziałem pewnemu promotorowi "Jest bardzo ciekawy chłopak do wzięcia". On jednak nie był zainteresowany. Dlatego też znając klasę i talent Tomka, od dwóch tygodni podkręcałem atmosferę tytułami typu CZY BOHDANOWICZ POWSTRZYMA MARSZ BALSKIEGO. A przecież nieobecni byli Jakubowski (-91kg) czy Jabłoński (-75kg), którzy ograliby większość zawodowców w swoich limitach. I uwierzcie mi - walki na młodzieżówce są jeszcze bardziej interesujące niż w gronie seniorów. Choć większość medalistów z Sokółki stała również na podium w Człopie kilka tygodni wcześniej. Idą zmiany w PZB. Gorzej niż dotąd jeśli chodzi o kontakty z mediami już być nie może, dlatego niemal na pewno kolejne Mistrzostwa Polski będą do obejrzenia na BOKSER.ORG. A Wy wyciągnijcie wnioski i szukajcie nowych Adamków, Włodarczyków, Masternaków czy Głowackich. Bo oni są do wynalezienia podczas takich turniejów. Ja widzę przynajmniej pięciu, którzy na zawodowych ringach sprawdziliby się bardzo dobrze. Jeden z nich odpadł nawet w pierwszej walce, ale ewidentnie jest perełką do oszlifowania. Nie podam nazwiska, to nie moje zadanie. Niech promotorzy sami sobie szukają ciekawych prospektów.
Jest szansa! Od kilku lat widzę, że ciągle pojawiają się nowi, młodzi, ciekawi zawodnicy, a potem niestety gdzieś giną. Potrzebna jest liga i to powinien być priorytet dla nowych władz PZB! Są nowe gwiazdki, a może w zasadzie póki co gwiazdeczki, z których jednak coś może rozkwitnąć. Soczyński, Żurakowski (chłopie, weź się za siebie!), Offman, Apresyan - z tych chłopaków mogą wyrosnąć kiedyś wielcy zawodnicy. Tylko potrzeba im pomóc. Jeśli nie dostaną tej pomocy, skończą na bramkach, albo z gównianym kontraktem zawodowym, na słabych warunkach. Bo gdy będą mieli ligę, w miarę stały dochód, nie będą zmuszeni odchodzić na boks zawodowy za wszelką cenę. A w dłuższej perspektywie skorzystają na tym również promotorzy, bo dostaną lepszych zawodników. Fikcja i daleka przyszłość? Moim zdaniem to wcale nie jest takie trudne. Potrzeba po prostu kogoś, kto się zna na rzeczy, a nie tylko pozuje do zdjęć.
Co do przed ostatniego akapitu, to kiedyś ktoś mnie zapytał. Czy ci z boksu amatorskiego, to w ogóle mają jakieś szanse z zawodowcami. A pytanie było tak zadane jakby miało brzmieć. Czy nie stracą życia? A prawda jest taka, że "grozę" wokół zawodowców tworzy anturaż (mocna muzyka, groźne trailery, gołe klaty, ostre spojrzenia) i w sumie tyle. Wspomniany był Stępień, prawda jest taka, że ja do dziś nie wiele o nim wiem, a spore grono się nim zachwyca, choć pewnie jak kiedyś podwinie mu się noga to zapomną o nim jako pierwsi...
Ale zgadzam się ,że potrzebna jest liga.
A po przeczytaniu tego artykułu jestem zachęcony do wnikliwszego zainteresowania się amatorką gdyż tam takich sytacji nie ma, a na pewno nie w takiej skali jak w zawodowym. I tam bokserzy mają ambicje, nie ma walk na przetarcie, wszyscy starają się jak najlepiej, każdy chce zabłysnąć, każdy chce wygrać, po prostu nie ma wychodzenia po wypłatę.
Przedmówcy mówią coś o lidze bokserskiej - podoba mi się ten pomysł i na takie mecze bym chodził, bo piłka, czy siatkówka mnie nie interesuje.