WARD WSPOMINA SWÓJ JEDYNY NOKDAUN. 'TO SIĘ NIE POWTÓRZY'
Dziewiętnastego listopada, dokładnie w dniu megawalki z Siergiejem Kowaliowem (30-0-1, 16 KO), minie jedenaście lat od czasu pierwszego i jedynego jak dotąd nokdaunu w karierze Andre Warda (30-0, 15 KO).
Był rok 2005. Na gali Mayweather-Mitchell w Portland Ward, mistrz olimpijski z Aten, przystąpił do siódmego pojedynku na zawodowym ringu. Naprzeciw niego stanął starszy o cztery lata, legitymujący się bilansem 6-2-1 Darnell Boone.
- Byłem wtedy dzieckiem, uczyłem się tej gry. Byłem niecierpliwy. Przyjąłem mocny cios, którego nie zauważyłem. To był błąd techniczny. Virgil [Hunter - trener] powtarzał mi, żebym w zwarciu się nie rozluźniał. Wywodzę się z boksu amatorskiego, tam zwarcie to chwila odpoczynku, sędzia krzyczy "stop!"; miałem to zakodowane w głowie - wspomina Ward.
"S.O.G." był liczony pod koniec czwartej rundy. Po sześciu sędziowie przyznali mu jednogłośne zwycięstwo.
- Wygrywałem każde starcie, więc rywal nie miał nic do stracenia, szukał właśnie takiej okazji. To weteran. Dostałem nauczkę. Padłem, ale powstałem i wygrałem. Postanowiłem tego dnia, że zrobię wszystko, aby to się nie powtórzyło - oznajmił.
Ward przystąpi do walki z Kowaliowem w roli pretendenta. W stawce znajdą się trzy należące do Rosjanina tytuły w wadze półciężkiej - WBA Super, WBO oraz IBF.
"Zwarcie" to Ward ma w glowie.....Przeciez to bylo po prawym prostym i poprawce z lewej....Po wyjsciu ze zwarcia Ward sam zadal jeszcze dwa ciosy zanim w ogole sam wylapal......O czym on plecie....
Pewnie lepszy promotor i widzielibyśmy go w czołówce
Panowie dziennikarze, słowa szafarze - "to się nie powtórzy" (tytuł), a "postaram się, że zrobię wszystko" ( Ward ) to zasadnicza różnica.
Szacun Andre.
"A postanowiłem, że zrobię wszystko" (w ustach takiego Profesora i Ambasadora dyscypliny jak Ward), to jawna deklaracja ekspozycji kunsztu, a z drugiej strony świadomości ryzyka z wyzwań czyhających w półciężkiej, spektakularnej porażki nie wykluczając.