DĄBROWSKI ZREWANŻOWAŁ SIĘ MATYJI!
Dla obu była to trudna walka od strony mentalnej. Marek Matyja (11-1, 4 KO) wracał po blisko rocznej przerwie, natomiast Norbert Dąbrowski (19-5-1, 7 KO) nie zaznał znaczącego sukcesu od półtora roku, kiedy pokonał Roberta Talarka. Dziś jednak przełamał słabszą passę i mimo wszystko niespodziewanie wypunktował podopiecznego Fiodora Łapina.
"Noras" zaskoczył faktem, że tym razem nie atakował, tylko czekał i boksował z kontry. Oddał nieznacznie inicjatywę w pierwszej rundzie, ale tuż przed końcem to właśnie on trafił mocnym lewym sierpowym. Pięściarz z Oleśnicy wywierał pressing, choć miał trochę problemy z dystansowaniem i niektóre jego ciosy mijały celu. Dąbrowski bił rzadziej, za to celniej, szczególnie lewym hakiem pod prawy łokieć. Agresorem pozostawał Marek, lecz Norbert stanął na zakrocznej nodze, przepuszczał jego ataki i polował na kontrę. Matyja dopiero w piątym starciu trafił po raz pierwszy naprawdę mocno - prawym krzyżowym.
W szóstym Dąbrowskiego złapał chyba lekki kryzys kondycyjny. Matyja wydłużył natomiast dystans i lewym prostym ustawiał przeciwnika. Siódma runda to zażarta bitka i o wszystkim mogła zadecydować ostatnia odsłona. Na minutę przed końcem jakby bardziej zmęczony Dąbrowski niespodziewanie wskoczył z mocnym lewym sierpowym na szczękę. Trafił czysto, ale Matyja za moment dalej nacierał. Gdy zabrzmiał ostatni gong, Norbert podniósł ręce w geście tryumfu, Marek natomiast czekał w napięciu na werdykt. Sędziowie byli niejednogłośni - 74:78, 77:76 i 75:77, stosunkiem głosów dwa do jednego wskazali na Dąbrowskiego, który tym samym zrewanżował się za porażkę sprzed dwóch i pół roku.
- Zagrała tutaj głównie taktyka jaką obraliśmy. Marek to silny fizycznie zawodnik i tym razem boksowałem z jego błędów. Czekałem i starałem się wykorzystywać jego potknięcia - mówił po zejściu z ringu szczęśliwy "Noras".
Dąbrowski dobrze się ruszał, dystansował.
Ogólnie trochę jednostajna walka.
Dość konkretne oceny.
No może długo nie popracować :)
W końcu ktoś mówi jak jest. Nokaut :)
Pozdrawiam
Tak samo jak Alberta, dobrze mieć w studiu boksera z krwi i kości.
Szacun dla pana Babilońskiego za uczciwe werdykty sędziowskie w tej walce, jak i Kopytka. Nie przekręcił tych, którzy w ringu byli lepsi i to się powinno docenić! Każdy chyba pamięta ten śmierdzący wał Szymańskiego z ostatniej walki...