ZHANG ZHILEI: DAJCIE MI MAKSYMALNIE DWA LATA, A BĘDĘ KIMŚ
Utytułowany na ringach olimpijskich Zhang Zhilei (12-0, 8 KO) teraz podbija boks zawodowy. W miniony weekend w niespełna osiemdziesiąt sekund trzy razy posłał na deski Gogitę Gorgiladze (32-14, 27 KO).
To miał być dla blisko dwumetrowego Chińczyka pierwszy pojedynek na dystansie ośmiu rund, ale wszystko zakończył błyskawicznie. Pomimo trzydziestu trzech lat na karku wciąż robi postępy, trenując w różnych amerykańskich gymach z różnorodnymi sparingpartnerami. Swego czasu sparował też po kilka rund z naszym Mariuszem Wachem. Podpisał czteroletni kontrakt promotorski z próbującym odzyskać dawną wielkość Dino Duvą. Razem planują zajść na sam szczyt.
- Dajcie mi jeszcze rok, maksymalnie dwa, a będę naprawdę kimś w tym biznesie - zapewnia świetnie wyszkolony olbrzym. Dzień zaczyna od sześciu mil biegu po parku, potem są już zajęcia typowo bokserskie. Ostro zasuwa i płaci za używanie sali miesiąc w miesiąc z własnej kieszeni. Wszystko położył na jedną kartę.
- Nie ściągnąłem nawet z sobą żony i dzieci, bo tylko by mnie odciągali od ciężkiej pracy. Gdy jestem w Ameryce, koncentruję się wyłącznie na treningach - przyznaje srebrny medalista olimpijski wagi super ciężkiej sprzed ośmiu lat.
Je tylko dwa posiłki dziennie, które cechuje bardzo duża ilość warzyw i owoców. Ściśle przestrzega tej diety. Oprócz niego w USA przebywa jeszcze dwóch innych Chińczyków związanych promotorską umową z Duvą - to "półciężki" Meng Fanlong (9-0, 6 KO) oraz startujący w kategorii junior półśredniej Wang Zhimin (7-1, 3 KO). - Wszyscy oni zrobili spory krok naprzód od czasu rozpoczęcia treningów w Ameryce - uważa Duva. - Potrzebowali trochę czasu na zmianę stylu boksowania i trenowania, lecz dziś to najlepsi zawodowcy w swoim kraju. Ich ciężka praca wkrótce przyniesie efekty. Naprawdę wierzę, że każdy z nich zostanie kiedyś mistrzem świata.
Tuż po zdobyciu przez Anthony'ego Joshuę (17-0, 17 KO) tytułu mistrza świata wagi ciężkiej federacji IBF promujący go Eddie Hearn stwierdził, że w przyszłości bardzo chętnie zawitają do Chin na obronę tytułu właśnie przeciwko niemu. Zhang jednak bierze jeszcze sprawy na spokojnie.
- Nikt kto się za bardzo wyrywa, nie osiąga potem sukcesów. Drogą do sukcesu jest podążanie krok za krokiem. Nie ma drogi na skróty. Byłem jednym z pierwszych Chińczyków, którzy przeszli na boks zawodowy i będę szczęśliwy, gdy za jakiś czas będę wspominany jako naprawdę dobry zawodowiec.
Myślę, że po zdobyciu pasa przez Chińczyka już nie będzie Ci do śmiechu ze słynnego ciosu w szczepionkę.