DARIUSZ SNARSKI: WKRÓTCE KADROWE NIESPODZIANKI
- Chcę organizować coraz lepsze gale, z coraz mocniejszymi pięściarzami z Białostockiego Klubu Bokserskiego Boxing Production, ale też z coraz silniejszymi dla nich rywalami. Już wkrótce ogłoszę nazwiska nowych nabytków, a jeśli nic złego się nie wydarzy, znajdzie się w tym gronie medalista mistrzostw świata i Europy - powiedział Dariusz Snarski.
Podczas jubileuszowej 30. gali "Tiger Speed Boxing Night", której gościem honorowym był Dariusz "Tygrys" Michalczewski, w barwach zespołu zadebiutował pochodzący z Jaworzna Przemysław Gorgoń (1-0). Szóste zwycięstwo odniósł też bokser ze Słupska Tomasz Mazur (6-0-1, 2 KO).
- Przemek Gorgoń miał za rywala Rusłana Rodowicza, a Tomek Mazur walczył z dawnym amatorskim mistrzem Europy, Białorusinem Chaważi Chacygowem. Obaj, mimo znacznej odległości od swego zamieszkania do Białegostoku, muszą co jakiś czas przyjeżdżać na treningi do mnie. Praca na odległość zdaje egzamin, ale do pewnego momentu. Przychodzi w końcu taki czas, kiedy wszyscy chcemy większych wyzwań, a wtedy potrzebna jest obecność na tej samej sali treningowej – tłumaczy były pretendent do tytułu zawodowego mistrza Europy wagi lekkiej.
Obaj Polacy wygrali z doświadczonymi białoruskimi rywalami, ale Snarski miał swoje zastrzeżenia.
- Jak już mówiłem Przemek musi przestawić się na inny styl boksowania. Za dużo w jego walce było chaosu, za dużo akcji bez przygotowania, za dużo wpadania w rywala. Ma czucie, dobre oko, charakter, ale to musi być poparte znacznie lepszym treningiem. Jego rywal to zawodowy żołnierz, który ma kondycję, ale przed walką w ogóle nie sparował, a mógł spokojnie zremisować z Przemkiem. Tomek też zobaczył jak wygląda prawdziwy boks, bo mimo swych lat Chaważi potrafi być niebezpieczny do ostatnich sekund – powiedział trener i szef BKP.
Z bardzo dobrej strony pokazał się prawie 37-letni lider grupy - Robert Świerzbiński (17-6-1, 3 KO), który jednogłośnie na punkty pokonał Fina Tomo Laine i zdobył międzynarodowy pas organizacji WBF w wadze średniej.
- To była najlepsza walka mojego podopiecznego w całej karierze. Bardzo dobrze przygotowany taktycznie i wytrzymałościowo Robert pokazał, że stać go na naprawdę dobry boks w dobrym tempie przez dziesięć rund. Miał bardzo dobre sparingi, spokojnie zrobił wagę i efekty było widać. Fin walczył do końca, ale to Robert miał znacznie ciekawszy repertuar ciosów – dodał promotor.
Dariusz Snarski w tym roku planuje jeszcze jedną galę. Bardzo możliwe, że wystąpią na niej nowe nabytki, ale też znów gościnnie wystąpi olbrzym z wagi ciężkiej Krzysztof Kosela (8-0, 7 KO).
- Prowadzimy rozmowy z dawnym wicemistrzem świata amatorów, który miałby sprawdzić Koselę. W ringu mielibyśmy dwa kolosy po dwa metry – powiedział Snarski.