ROMAN GONZALEZ: ZOSTAJĘ W LIMICIE 115 FUNTÓW
W sobotnią noc Roman Gonzalez (46-0, 38 KO) pokonał Carlosa Cuadrasa (35-1-1, 27 KO), odbierając mu tytuł mistrza świata federacji WBC wagi super muszej. Dla pięściarza z Nikaragui to już czwarte trofeum w czwartym limicie, ale na jakiś czas zatrzyma swój pochód po kolejnych dywizjach.
Po wszystkim "Chocolatito" przyznał, że była to jedna z najtrudniejszych, ale i zarazem najlepszych walk w jego wykonaniu.
- Było naprawdę ciężko. Mój rywal chce podobno rewanżu i jeśli chce go naprawdę, to dostanie o co prosi. Zasłużył sobie na to swoją postawą w ringu. Okazał się naprawdę mocnym i wymagającym zawodnikiem. Zamierzam zostać na jakiś czas w limicie 115 funtów. Czuję się na tej granicy dobrze i komfortowo. Mocno również biję - powiedział Gonzalez.
Czekam tylko na rewanż z Juanem Francisco Estradą. On chyba jako jedyny ma szansę pokonać "Silnego Romana". Tym bardziej w wyższej kategorii.
Przyjmuję tylę bo już jest w wadze która jest dla niego za wysoka.
Powiem Ci szczerze, że Roman w niższych wagach też przyjmował sporo na twarz, on ma taki styl walki, cały czas idzie agresywnie do przodu, osaczając swoje ofiary świetną pracą nóg, ustawieniem, a potem zasypuje ich kombinacjami przy linach i często właśnie wtedy odsłania się i obrywa, ale nie cofa się, nie klinczuje, nie fauluje tylko stara się oddać więcej ciosów, niż sam otrzymał.
Roman prze do przodu z wysoko podniesioną gardą, ale mimo wszystko dużo ciosów blokuje twarzą.
On nie biega po ringu, nie tańczy w nim, nie walczy na wstecznym, nie wie co to jest klincz, tylko presja i ATAK, dlatego jego walki są widowiskowe.
Świetnie się go ogląda.