MAŁE PIĘŚCI: KAŁASZNIKOW vs KIRYBIEJEWICZ
Powrót rosyjskiej walki na pięści, tym razem w poemacie Lermontowa (tłum. Julian Tuwim). Przystawka przed daniem głównym, czyli opowieścią o losach kułacznego boju na przestrzeni wieków. Czekajcie na nią cierpliwie, premiera jeszcze w tej dekadzie.
KAŁASZNIKOW vs KIRYBIEJEWICZ
Lermontow był lirycznym terrorystą. Kiedy podłożył ogień pod Moskwę, zesłano go na Kaukaz i zamordowano podczas ukartowanego pojedynku. Nie mogło się stać nic innego. Poeta wzniecił bunt przeciwko wszechwładnemu carowi, burzycielowi boskiego porządku.
Inspirowane przez cara pojedynki - na pistolety i na pięści - pojawiały się również w twórczości Lermontowa. Najbardziej ikoniczne starcie miało miejsce w ''Pieśni o carze Iwanie Wasylewiczu, o młodym opryczniku i o udałym kupcu Kałasznikowie''. Rzecz wystylizowano na tradycyjną ruską opowieść zwaną byliną, podawaną w sosie rytmicznego wiersza białego. Szlachetne w swojej prostocie byliny gotowali skomorochowie, wędrowni artyści tępieni za krytykę państwa i kościoła.
Pieśń opowiada o kułacznym boju między pretorianinem (opricznikiem) Iwana Groźnego i kupcem Kałasznikowem, któremu opricznik zgwałcił żonę.
Nad polem bitwy wznosi się romantyczny obraz:
Het, nad Moskwą wielką, złotohławą,
Ponad Kremlem białokamiennym,
Spoza sinych gór, lasów ciemnych,
Po ciosanych daszkach igrając,
Szaro-bure chmurki rozpędzając,
Wschodzi, jarzy się zorza szkarłatna;
Rozmotała złociste kędziory,
W śniegu myje się świeżym i sypkim;
Jak dziewica-krasawica w zwierciadle,
Tak przegląda się z uśmiechem w niebie czystym.
Ach, i po cóż ty, szkarłatna zorzo, wstałaś?
Ach, i z jakiej się radości rozigrałaś?
Opis pojedynku należy bacznie studiować i nieść przed sobą jak pochodnię:
Jak zamachnął się pierwszy Kirybiejewicz,
Jak uderzył kupca w środek piersi,
W sam środeczek piersi szerokiej,
Zatrzeszczały kosteczki od ciosu,
Zachwiał się na nogach Kałasznikow,
A na piersi jego krzyż miedziany
Ze świętymi relikwiami z Kijowa
Aż się wygiął, aż w dołek wbił się,
Krew spod niego zakapała jak rosa.
I pomyślał Stiepan Paramonowicz:
''Co ma stać się, to się nie odstanie,
Prawdy-matki do ostatka będę bronił.''
Przygotował się, zebrał się w sobie,
Wszystką siłę junacką wytężył
I uderzył w skroń nienawistnika,
Prosto w lewą skroń na odlew uderzył.
Jeno stęknął leciutko oprycznik,
Zakołysał się, upadł nieżywy
Na te śniegi białe - jak sosenka,
Jak sosenka młoda w borze ciemnym,
Pod żywiczny korzeń podrąbana.
Oto kułaczny bój bez przebaczenia, krzyżem wbitym w pierś uświęcony. Ta wojna się nigdy nie skończy.
***
https://www.youtube.com/watch?v=coFCa7k4iyg
"car był burzycielem boskiego porządku? Coś tu chyba nie gra."
Jeśli car był "wszechwładny", to tak. Bo wtedy stawiał się w miejscu Boga. Nie uważał, że jego władza jest w jakikolwiek sposób ograniczona. Oczywiście cara, który by się tak daleko się posunął, nawet w myślach, nie było. Dopiero bolszewicka hołota pokazała co to znaczy nie czuć się niczym związanym.