ROY JONES JR O KRYZYSIE BOKSU OLIMPIJSKIEGO W USA
Dawno minęły czasy, kiedy amerykańscy bokserzy byli olimpijską potęgą. Przyczyny takiego stanu rzeczy wskazuje słynny Roy Jones Jr (63-9, 46 KO).
- Wschodnie kraje mają szkółki bokserskie i zaczynają pracę już z 10-letnimi dziećmi. My mamy szkółki koszykarskie i inne, ale nie bokserskie. Jak mamy więc dotrzymać kroku dzieciakom z innych krajów, które dzień w dzień czegoś się uczą? To niemożliwe, w takiej sytuacji w końcu konkurencja zostawia cię w tyle. Drużyny bokserskie innych krajów są po prostu lepsze - mówi 47-letni Amerykanin.
W 1988 roku Jones sam startował na IO w Seulu, gdzie w skandalicznych okolicznościach okradziono go ze złotego medalu w wadze junior średniej. W sumie amerykańscy pięściarze zdobyli wtedy osiem krążków, a na podium stawali m.in. Riddick Bowe i Ray Mercer.
- Dzisiaj bycie olimpijskim bokserem nie ma takiej samej wagi, bo jest wokół tego wszystkiego za dużo tajemnic. Kiedy ma się do czynienia z czystą kradzieżą i nic się z tym nie robi... - nie kończy Jones.
Amerykanie mają jeszcze szanse na medale w Rio - pierwsze od Pekinu, gdzie w 2008 roku jedyny krążek dla kadry bokserskiej zdobył Deontay Wilder, obecny mistrz wagi ciężkiej. W Londynie na podium nie stanął już ani jeden zawodnik reprezentujący USA.