FRAMPTON: WYGRAŁEM SERCEM I KONSEKWENCJĄ - SANTA CRUZ: REWANŻ
Carl Frampton (23-0, 14 KO) wyrasta na poważnego kandydata do miana boksera roku 2016. Po zunifikowaniu pasów IBF/WBA kategorii super koguciej, dziś nad ranem odebrał Leo Santa Cruzowi (32-1-1, 18 KO) tytuł federacji WBA w wadze piórkowej.
- To spełnienie młodzieńczych marzeń. Zawsze zależało mi na tym, by zostać zapamiętanym i właśnie to dziś osiągnąłem. Ale nawet wtedy, gdy marzyłem o mistrzostwie świata, nie marzyłem szczerze mówiąc o tym, że mógłbym go zdobyć w dwóch różnych kategoriach. Wyrazy uznania dla Santa Cruza. To wielki wojownik, który dał mi trudną przeprawę. Wygrałem, ponieważ kontrolowałem dystans. Zyskałem respekt w oczach przeciwnika na początku, gdy kilka razy mocno uderzyłem. Teraz bardzo chętnie wziąłby tego faceta do siebie do Belfastu, by dać moim kibicom dobre widowisko. Dziś wygrałem sercem i konsekwencją - mówił uradowany Irlandczyk.
- Zależy mi na jak największych dostępnych walkach. I nie mówię tu o Rigondeaux, bo ten facet jest nudny i nie gwarantuje pieniędzy - dodał Frampton.
- To wyjątkowo niewygodny rywal do boksowania, lecz chcę rewanżu. I obojętne mi, czy dojdzie do niego w Los Angeles, czy Belfaście. Nie zgadzam się z decyzją sędziów, którzy być może reagowali trochę na głośne okrzyki irlandzkich kibiców i sugerowali się nimi. Trudno przełknąć pierwszą porażkę w karierze, jednak wrócę zaraz na salę, będę trenował jeszcze mocniej i zwyciężę w rewanżu - zapewniał z kolei smutny Meksykanin. Na pocieszenie dostanie wypłatę w wysokości miliona dolarów.