FRAMPTON ZDETRONIZOWAŁ SANTA CRUZA!
Carl Frampton (23-0, 14 KO) zunifikował dwa pasy wagi super koguciej, a przed momentem zdobył również tytuł mistrza świata kategorii piórkowej po zwycięstwie po świetnym boju nad Leo Santa Cruzem (32-1-1, 18 KO).
Faworytem bukmacherów był Meksykanin. Jego pozycja marketingowa również była wyższa. Obrońca pasa za ten występ miał zagwarantowany milion dolarów, zaś pretendent "zaledwie" pół miliona. Początkowe minuty należały jednak do challengera. Irlandczyk dominował w pierwszych trzech rundach, górując szczególnie w drugiej, gdy zranił przeciwnika potężnym lewym sierpowym. Santa Cruz wrócił na poważnie do gry w czwartym starciu. W szóstym oraz siódmym to on zaczął dominować i wydawało się, że powoli przełamuje agresywnego pretendenta. Nic z tego. Między linami rozgorzała wielka bitka. Nikt nie zamierzał odpuścić, a kibice dostali znakomite widowisko, które zresztą nagrodzili gromkimi brawami na stojąco. Nieznacznie lepiej na samym finiszu wyglądał mistrz, ale nie wystarczyło to do drugiej skutecznej obrony.
Sędziowie stosunkiem głosów dwa do remisu wskazali na Framptona, punktując 114:114, 116:112 i chyba za wysoko 117:111.
Dobra walka, zabrakło tylko nokdaunów..:)
Co z tego że znakomity, skoro nudny i nie generujący pieniędzy. Tylko jedną walkę widziałem że Rigo starał się być bardziej widowiskowy, ale w następnej wrócił do swojego normalnego stylu..
Przed Framptonem otwierają się ciekawe walki, jak na przykład z Garym Russelem jr..
Mimo, że jestem wielkim fanem talentu Rigo to przyznaję Ci rację. Ostatnia jego walka bez większej historii, ale podczas oglądania tej wcześniejszej to prawie zasnąłem.
Frampton inteligentniejszy, ale też nie zachwyca. Walka z Quiggiem była nudniejsza niż wszystkie "nudne" walki Kliczki i Rigo razem wziętych.
Frampton nie wyjdzie do Rigo, nie będzie miał z niego pieniędzy i łatwo z nim przegra. Zobaczymy co dalej.