CHAVEZ: BRAŁEM TYLE KOKAINY, ŻE ZWYMIOTOWAŁEM 2 LITRY KRWI
W szczerej rozmowie z hiszpańskojęzyczną stacją Univision Julio Cesar Chavez, jeden z najlepszych bokserów w historii, przyznał, jak nisko upadł przez narkotyki.
Meksykanin wygrał na zawodowym ringu 107 walk, w tym 86 przed czasem, a przegrał tylko 6. Zyskał przydomek "Cesarza" boksu, ale pomimo glorii i spełnienia dziecięcych marzeń nie mógł odnaleźć prawdziwego celu w życiu. Pozorną ucieczkę odnalazł w końcu w alkoholu i kokainie.
- Spróbowałem kokainy po raz pierwszy przy okazji walki z "Macho" Camacho. Zakochałem się w niej. Dzień kończyłem i zaczynałem od kokainy - powiedział w reportażu przygotowanym dla popularnego programu "El Gordo y la Flaca" (Grubas i chudzinka).
Przez narkotyki Chavez stracił kontrolę nad swoim życiem. Bliscy wysłali go na rehabilitację, ale nawet na ten przejaw pomocy zareagował negatywnie, uznając, że problem nie istnieje. Jak bardzo się myli, powiadomił go w końcu jego własny organizm.
- Zwymiotowałem dwa litry krwi. Taka ilość kokainy [jaką brałem] powoduje wrzody i zapalenie żołądka. Trzeba było mnie operować - stwierdził.
Nie wiedząc, jak dalej żyć, zagubiony "Cesarz" postanowił się targnąć na własne życie.
- Chciałem się zabić za pomocą narkotyków. Kilka razy już byłem bliski samobójstwa, przykładałem broń do skroni. Byłem doszczętnie zniszczony. Nie chciałem już żyć, chciałem się zabić. Raz zamknąłem drzwi przed moimi współpracownikami, poszedłem na basen i chwyciłem za pistolet. Pociągnąłem za spust dwa razy - oznajmił.
54-letni dzisiaj ulubieniec Meksykanów ostatecznie zdołał wyjść na prostą. Obecnie cieszy się dobrym zdrowiem i pomaga innym, którzy przechodzą przez podobne problemy, jak on w przeszłości. A pokusy?
- Kusi mnie każdego dnia. Jak jest gorąco, to chciałoby się napić piwa, ale wiem, że gdybym to zrobił, to zaraz bym sięgnął po coś innego, po kokainę - powiedział.
Narkotyki to najwiekszy syf jaki można sobie wyobrazić,.
nie jednemu złamała Karierę chyba młody chavez miał cieżkiego dzieciństwo mając takiego geniusza boksu ojca a przy tym takiego demona
Pierdolety starego dziada.Dwa razy próbował strzelić sobie w główkę stojąc nad basenem.chyba z procy.A że ma coś z czapką to do dzisiaj widać przy walkach syna.
*
*
hehe :-)
Ładnie ci słońce beret przygrzało