TOMMY MORRISON BYŁ NOSICIELEM HIV OD 1989 ROKU?!?
Zaskakujące i trudne do uwierzenia informacje na temat życia Tommy'ego Morrisona (48-3-1, 42 KO). Według dziennikarzy LawNewz, były mistrz świata wagi ciężkiej federacji WBO przez lata boksował na najwyższym poziomie, choć był zarażony wirusem HIV!
Karierę "Duke'a" przerwała informacja o tym, że jest chory na AIDS. Był rok 1996, a Morrisonowi uciekła wypłata życia za starcie z Mike'em Tysonem. Ale dokumenty, do których teraz dotarli dziennikarze, wskazują na to, że Morrosion wiedział o swojej chorobie nie w 1996 roku, a już w 1989! To by znaczyło, że przez siedem lat boksował na najwyższym poziomie będąc chorym. Tylko jak to możliwe, że nikt o niczym nie wiedział?
W latach 1989-96 Morrison pokonał tak znanych rywali jak Pinklon Thomas (TKO 1), Joe Hipp (TKO 9), Carl Williams (TKO 8), Donovan Ruddock (TKO 6) czy George Foreman (PKT 12). Czy to możliwe, by będąc nosicielem, czyli mając mocno osłabiony organizm, wygrywać tak trudne boje z zawodnikami z tej półki? I jak to możliwe, że nikt nie odkrył jego tajemnicy? Otóż członkowie Sportowej Komisji Stanu Nevada mieli wiedzieć o jego chorobie już 1989 roku! A sam pięściarz potem otwarcie przyznawał, że również wiedział o wszystkim od 1989 roku... Niestety łatwo było wtedy obejść takie kontrole, przedstawiając wyniki badań od swojego lekarza. A ci widocznie po małym bonusie finansowym przedstawiali wyniki negatywne.
Dwóch synów "Duke'a" również boksuje zawodowo. Podobno lepszy z nich - Trey Lippe-Morrison (11-0, 11 KO), jest nie tylko fizycznie podobny do ojca, ale również przypomina go swoim stylem walki.
Dokladnie!
A czy to możliwe że blisko 50 letni zawodnicy jak np Hopkins wygrywają z młodymi? A czy to możliwe że ktoś wyciska na klatkę 500 kg!?
Odpowiedzcie sobie sami jak to jest możliwe.
Wynik pozytywny na HIV, nie znaczy jeszcze, że to masz. Wielu ludzi jest zabijanych przez leki, często podawane przymusowo, na wirusa lub/i chorobę, której nie mają.
Ale biznes śmierci - służba zdrowia + przemysł farmaceutyczny - musi się kręcić.
Tylko ciekawy jest przypadek Magica Johnsona. Bierze leki a żyje i ma się dobrze. Podejrzana sprawa.
Magic był wczesną ofiarą HIV/AIDS. Gdyby się leczył jak inni, to by razem leżał z nimi w grobie. Ale widocznie jemu dawali co innego lub nic, by był dobrą reklamą przemysłu farmaceutycznego. A anonimy szły do piachu. No, ale dla Ciebie to snucie teoryj spiskowych i wymysły, a fakty czerpiesz z biuletynów rządowych i od rzeczników przemysłu śmierci. Tak trzymaj.