'KRÓL' POWRÓCIŁ, ALE CZY ZASIĄDZIE NA TRONIE?
Trwa gala Sauerland Event w Berlinie. Przed chwilą jedna z najważniejszych postaci niemieckiego boksu ostatnich lat, Arthur Abraham (45-5, 30 KO) odprawił przed czasem w ósmej rundzie ambitnego Tima Robina Lihauga (15-2, 8 KO), udanie powracając po kwietniowej deklasacji z rąk Gilberto Ramireza. "Król" zgarnął dzisiejszego wieczoru pas WBO International wagi super średniej.
Od początku Abraham - mimo że nie zapomniał o swojej świetnej obronie - wyszedł bardziej otwarty i głodny boksu. Norweg przyjął podobną taktykę, jednak jego defensywa stała pod bardzo dużym znakiem zapytania. Lihaug niemiłosiernie się odsłaniał, opuszczał obie ręce i mimo swojej aktywności zaczął przyjmować coraz to mocniejsze ciosy. W piątej rundzie gospodarz ruszył i kilka razy zranił Norwega ciosami z prawej ręki i wydawało się, że za chwilę może być po walce. Finisz nastal jednak dopiero w odsłonie ósmej, kiedy to 36-letni już Abraham powalił na deski Lihauga, z narożnika którego padł po chwili ręcznik.
Z perspektywy każdej następnej rundy, mimo przewagi Abrahama, można było mieć po raz kolejny wrażenie, że czas "Króla Artura" w boksie powoli dobiega końca, choć nie zważając na metryczki Niemiec z ormiańskimi korzeniami wciąż jest koniem napędowym stajni Sauerlanda i całego niemieckiego rynku bokserskiego, który w ostatnim czasie znacząco podupadł.
Oczywiście AA to dalej uznana marka, tak jak wspomniałem może zatrzymać kilka karier, ale mś już chyba nigdy nie będzie ;d