'WŚCIEKŁY BYK' SKOŃCZYŁ 95 LAT
Dziś obchodzimy jubileusz jednego z największych pięściarzy w historii zawodowego boksu, a z pewnością jednego z najsłynniejszych i najbardziej widowiskowo walczących. Dokładnie 95 lat temu, 10 lipca 1921 roku w nowojorskim Bronksie przyszedł na świat Jake La Motta, późniejszy zawodowy mistrz świata wagi średniej w latach 1949-51, znany jako "Byk z Bronksu" a przede wszystkim "Wściekły Byk". Swój przydomek zawdzięczał wyniszczającemu (także dla samego siebie) stylowi walki, opartemu na nieustannej presji na przeciwniku, zasypywaniu gradem ciosów bitych z półdystansu i niesłychanie twardej szczęce, którą blokował uderzenia równie często jak rękawicami. Jego postać stała się doskonale znana nie tylko kibicom boksu na całym świecie, dzięki wspaniałemu filmowi Martina Scorsese z 1980 roku - "The Raging Bull", w którym w rolę La Motty wcielił się Robert De Niro, tworząc jedną z najwspanialszych kreacji aktorskich w dziejach kinach.
La Motta stoczył w swojej karierze 106 walk, z których 83 wygrał (30 przez nokaut). Choć mistrzem świata był krótko, po tym jak zdemolował Marcela Cerdana (w jednej z rund zadał mu 104 celne ciosy!) i swój pas obronił zaledwie dwa razy, przeszedł do historii boksu jako wielka postać, członek International Boxing Hall of Fame, 52. na liście 80 najlepszych pięściarzy ostatnich 80 lat, ogłoszonej przez magazyn The Ring w 2002 oraz uznany przez Biblię Boksu za jednego z 10 najlepszych pięściarzy wagi średniej w historii. Aby stoczyć mistrzowską walkę z Cerdanem, La Motta (co sam przyznał w swojej autobiografii) zgodził się na ustawienie przez mafię swojego wcześniejszego pojedynku z Billy Foxem, dzięki czemu nowojorscy gangsterzy zarobili tysiące dolarów na zakładach bukmacherskich. Po zdobyciu tytułu "Wściekły Byk" stoczył kilka walk rankingowych (jedną nawet przegrał), a następnie przystąpił do dwóch udanych obron, z których druga, z Laurentem Dauthuille uznana została za Walkę Roku 1950. Zgodził się na rewanż z Cerdanem, niestety francuski pięściarz zginął w katastrofie lotniczej lecąc na walkę do USA. Tytuł mistrzowski La Motta złożył w trzeciej obronie w ręce asa nad asami, Sugara Raya Robinsona, a ich pojedynek z 1951 roku zamykał jedną z najbardziej epickich epopei ringowych w historii zawodowego boksu. Była to szósta walka obu pięściarzy, nazywana "Masakrą w dniu św. Walentego". La Motta straszliwie porozbijany, przyjmował dziesiątki wściekłych uderzeń Robinsona prosto na głowę, z której rozcięć tryskały strugi krwi. Robinson stwierdził, że nie zna człowieka, który mógłby przyjąć tyle ciosów i nie paść martwy. La Motta nie upadł. Straszliwą egzekucję zastopował sędzia w 13 rundzie. We wcześniejszych pięciu walkach Sugar Ray zwyciężył cztery razy, przegrywając w 1943 roku ich drugi pojedynek, a La Motta stał się tym, który pierwszy pokonał i pierwszy miał na deskach wielkiego Robinsona.
Po zakończeniu kariery "Byk z Bronksu" stał się właścicielem baru, w którym prezentował kabaretowe skecze własnego autorstwa, wystąpił także w epizodycznych rolach w kilkunastu filmach. Był 6-krotnie żonaty (trzy lata temu ożenił się po raz siódmy), dochował się sześciorga dzieci (dwóch synów już nie żyje), nadal pozostaje aktywny udzielając wywiadów, rozdając autografy, publikując wspomnieniowe książki i grając w filmach dokumentalnych. Zaangażował się także w produkcję filmu fabularnego, ukazującego jego losy po zakończeniu pięściarskiej kariery. Kilka lat temu pojawił się wśród członków Boxing Hall of Fame, podczas uroczystości przyjęcia do ich grona m.in Sylvestra Stallone i Mike'a Tysona. Natomiast do niedawna kibice boksu mogli odczuwać swoiste deja vu, gdy dopingowali w ringu... polskiego "Wściekłego Byka" Pawła Wolaka, który swoim stylem walki bardzo przypominał Jake'a La Mottę.
Po tylu wojnach dożył takiego wspaniałego wieku, co więcej nadal jest aktywny !!!
żyj jak najdłużej mistrzu !!!
Piekny wiek, 100 lat!
Przychylam się do polecania "Wściekłego byka" Scorsese, wielkie kino. Dla mnie zdecydowanie najlepszy film o boksie.
xxx
Panowie oczywiście dołączam się do życzeń, chciałbym tylko zauważyć, że życzenie komuś "100 lat" w sytuacji, gdy ten ktoś ma już ich 95 brzmi dziwnie a więc... 150 lat Mistrzu!
LaMotta zadał pierwszą porażkę SRR jednak wspomnieć należy, że był od niego sporo cięższy. Poza tym Sugar zrewanżował się mu już po trzech tygodniach a w międzyczasie wygrał jeszcze jedną walkę. Takie to były czasy!
Typ niezniszczalny, krótko mówiąc.
PS W takich wypadkach to raczej życzy się 200 lat.
No qrva! Jeszcze jak mu pyta staje, to naprawdę typ niezniszczalny ;-)