KOLEJNA NIESPODZIANKA W WYKONANIU ROBERTA TALARKA
Robert Talarek (14-12,2, 8 KO) przyzwyczaił nas już, że potrafi sprawić miłą niespodziankę. I tak samo było w miniony weekend, gdy spotkał się w Niemczech z Kingiem Davidsonem (18-2, 12 KO).
Polak wyraźnie ogrywał Nigeryjczyka i w końcówce był nawet blisko wygranej przed czasem. Jeden z sędziów się wygłupił, ale na szczęście dwaj pozostali punktowali już normalnie - 76:76, 79:74 i 79:73.
- Rywal był na skraju nokautu. W pewnym momencie padł, ale sędzia nie tylko go nie liczył, a nawet pomagał mu się podnieść. Potem byłem bity z premedytacją poniżej pasa, za co nie było żadnej reprymendy. Zresztą takich historii w mojej karierze było już wiele - relacjonuje Talarek.
- Rok temu walcząc w Budapeszcie doznałem poważnego złamania drugiej kości śródręcza. Za dwa tygodnie mam zabieg usunięcia zespolenia płytki tytanowej. Wciąż wierzę w to, że drzemie we mnie spory potencjał. Póki co powrót do szarej rzeczywistości, czyli treningi w połączeniu z pracą pod ziemią. Mam jednak nadzieję, że dzięki pasji, jaką jest dla mnie boks, uda mi się zajść jeszcze dużo dalej niż obecnie. I szkoda tylko, że w wadze średniej nie mam żadnych ciekawych propozycji na naszym krajowym podwórku - dodał Robert.
Z tym nokdaunem faktycznie straszny wałek, sędzia był dobrze ustawiony, a sytuacja nie mogła być bardziej oczywista. Nigeryjczyk padł po czystym ciosie i leżąc trzymał się nóg Roberta :P.
Z bokserskich kwestii do poprawy jest wiele, ale pierwszą rzeczą powinno być używanie lewego prostego. Nawet nie żeby więcej albo lepiej, tylko żeby w ogóle go używać :P