HAYE WSPOMINA ZADYMĘ Z CHISORĄ. 'CZŁOWIEK MĄDRZEJE'
David Haye (27-2, 25 KO) przyznaje po latach, że wielka awantura, w którą wdał się w Monachium z Dereckiem Chisorą (25-6, 17 KO), była zupełnie niepotrzebna.
Do jatki z udziałem Brytyjczyków doszło w 2012 roku podczas konferencji prasowej po walce Chisory z Witalijem Kliczką.
- Człowiek się uczy. Minęło kilka lat, to nie było potrzebne. Wokół było wiele kamer, ucierpiał przez to wszystko wizerunek mój, Chisory i całego boksu - mówi "Hayemaker".
35-latek podkreśla, że dzisiaj jest mądrzejszy, dlatego nie dał się sprowokować Shannonowi Briggsowi (59-6-1, 52 KO), który w kwietniu zaatakował go na ceremonii ważenia przed pojedynkiem Martin-Joshua w Londynie.
- Zdałem sobie sprawę, że całą tę sytuację z Briggsem można rozwiązać w sposób pokojowy, powiedzieć mu, że może walczyć na mojej gali, a potem gu karać. Nie było powodu, żeby go uderzyć. Trzeba mu przyznać, że narobił już tyle szumu, że po prostu nie mogę go ignorować. Jak chce walczyć, to będziemy walczyć. Zamierzam go uciszyć raz na zawsze - stwierdził.
Haye zaboksuje 21 maja na gali w Londynie z Arnoldem Gjergjajem (29-0, 21 KO). Briggs miał walczyć z Aleksandrem Dimitrenką (38-2, 24 KO), jednak obóz Ukraińca z niemieckim paszportem poinformował przed kilkoma dniami, że do tej potyczki nie dojdzie.
Tak ucierpiało wszystko tylko nie ich portfele... Nakręcili zainteresowanie po czym zgarnęli ogromną jak kasę.