JOE CALZAGHE WRACA DO BOKSU JAKO MENADŻER
Były niekwestionowany król wagi super średniej, emerytowany od siedmiu i pół roku Joe Calzaghe (46-0, 32 KO) nie może zapomnieć o boksie. Dlatego wraca. Ale od razu uspokajamy - nie jako zawodnik, a menadżer.
- Wydaje mi się, że będę w tym dobry. Bycie promotorem to ciężka robota, a trener musi poświęcać cały swój czas, a ja tego czasu nie mam za dużo. Co innego z pracą menadżera, wszak byłem długo sam dla siebie menadżerem i znam obie strony tego interesu. To dla mnie idealna robota. Mogę zaoferować zawodnikom swoje bogate doświadczenie, a pięściarze potrzebują kogoś, kto zadba o to, co jest najlepsze dla ich karier. Bo przecież jeśli twoim menadżerem jest promotor, może niejednokrotnie prowadzić to do konfliktu interesów. Bardzo tęsknię za boksem i to będzie dobre posunięcie - przekonuje legendarny już teraz Walijczyk.
To tak, jakby mówić, że Froch spękał przed Abrahamem i skończył karierę, albo że Ward spękał i uciekł wyżej :-)