DE LA HOYA: TEŻ ŚMIAŁEM SIĘ Z PACQUIAO I KTO SIĘ ŚMIAŁ OSTATNI?
Oscar De La Hoya robi wszystko by wypromować sobotnią walkę, a zarazem przekonać kibiców, iż Amir Khan (31-3, 19 KO) wcale nie jest skazany na porażkę z Saulem Alvarezem (46-1-1, 32 KO). I jako przykład podaje swoje własne doświadczenia.
"Złoty Chłopiec" zdobywał tytuły w aż sześciu kategoriach, lecz powrócił do ostatniej porażki w karierze, gdy został porozbijany przez znacznie mniejszego Manny'ego Pacquiao.
- Kiedy zaproponowano mi spotkanie z dużo mniejszym Pacquiao, w pierwszej chwili się po prostu zaśmiałem. Przekonano mnie jednak do tej walki, a on przeskoczył o dwie kategorie i wysłał mnie na emeryturę. I kto wtedy się śmiał? Boks to nie tylko rozmiar i siła, chodzi też o pracę na treningach i wiarę w swoje umiejętności. Khan jest bardzo szybki, potrafi również mocno uderzyć, a przede wszystkim ma niesamowitą etykę pracy - przekonuje szef stajni Golden Boy Promotions.
- Szybkość to podstawa. To właśnie z szybkości bierze się siła ciosu. Khan ma czym zranić Canelo, składa swoje uderzenia w kombinacje i wcale nie będzie mniejszy w tym pojedynku. On chce być najlepszy, a żeby zasłużyć sobie na takie miano, trzeba walczyć i wygrywać z najlepszymi - dodał De La Hoya.
Wtedy nikt nie będzie śmiał się z Khana, wtedy wszyscy będą śmiać się z "Rudego" i jego teamu.
Rudy wniesie ponad 170 funciaków, Khan poniżej 160, będzie pewnie różnica w okolicach 15 funtów między nimi.
Będziemy mieli różnicę dwóch kategorii wagowych w ringu, King Khan jest mniejszy niż Cotto, do tego nie jest tak twardy. Pierwsze rundy może sobie nieźle radzić i nawet wygrywać walkę na punkty, ale Canelo prędzej czy później zacznie go przełamywać. Każdy cios Rudego będzie osłabiać Pakistańczyka, Khan zwolni, przestanie skakać i zacznie zbierać. Jeśli przetrwa pełen dystans, to będzie to jego wielki sukces.
Stawiam KO na Khan w okolicach 8-10 rundy.
"Kiedy zaproponowano mi spotkanie z dużo mniejszym Pacquiao, w pierwszej chwili się po prostu zaśmiałem. Przekonano mnie jednak do tej walki, a on przeskoczył o dwie kategorie i wysłał mnie na emeryturę. I kto wtedy się śmiał?"
Tak, tylko, że Rudy nie wniesie do ringu tyle ile wniesie na oficjalną wagę, Canelo raczej nie zaćpał w trakcie obozu, a Khan, to nie Pacman.
Dobre..:)
prawdziwym wygranym jest promotor canelo, ze potrafi doprowadzac do tak kuriozalnych pojedynkow i robic z nich sensacje.
Pamiętajmy jak walkę z "Canelo" rozwiązał Mayweather
Khan nie jest wolniejszy od Floyda. Też dobrze walczy na dystans, bardzo dobrze w ofensywie, niestety w defensywie dużo gorzej. No i odporność na ciosy nie ta.
Dobrze taktycznie rozwiązał walkę z Canelo Miguel Cotto. Latał wkoło, obskakiwał Alvareza, doskakiwał - atakował - odskakiwał. Ale Cotto mmiał słabsze warunki, słabszy zasięg - musiał coś oberwać, musiał czasem przyjąć wymianę, wojnę.
Khan ma dużo lepsze warunki, jest sporo szybszy.
Tylko że Khan nie ma takiej odporności jak Cotto. I przede wszystkim nie bardzo potrafi zachować chłodną głowę. Lubi czasem pójść na wojnę, "pokazać". Dlatego trochę trudno mi uwierzyć, żeby przez 36 minut potrafił walczyć mądrze, bezpiecznie, na pełnej koncentracji.
Ale z drugiej strony pokonał kiedyś podobnego (jeszcze wtedy do Canelo) Marcosa Maidanę. Z problemami, trochę szczęściem, ale się udało. Być może Khan jest teraz dojrzalszy boksersko. Być może przyrost masy bardziej podziała mu na plus, niż na minus. Zobaczymy
najlepsze w tym przypadku byłoby zakończenie przez KO z którejś strony, nie byłoby pretekstu do kontrowersji.
Ryży dopompuje się wodą...