Gerald Washington (17-0-1, 11 KO) zanotował najcenniejsze zwycięstwo w krótkiej karierze, pokonując na punkty Eddie Chambersa (42-5, 23 KO).
"Szybki" nie ukrywał zdziwienia z faktu, że były zawodnik futbolu amerykańskiego zdecydował się podjąć rękawicę. Obaj dostali po 50 tysięcy dolarów, ale wydawało się, że to właśnie pięściarz z Filadelfii jest nieznacznym faworytem. Tymczasem między linami wyglądało to dość jednostajnie i... jednostronnie.
Dużo większy Washington wykorzystywał doskonale przewagę zasięgu ramion i z dystansu ustawiał sobie rywala. Jab bity z biodra chodził niczym automat, a dzięki dobrej pracy nóg Gerald potrafił też utrzymać "Szybkiego" daleko od siebie.
Eddie dopiero w piątym starciu trafił po raz pierwszy mocniejszym ciosem. Ale po tym jak ulokował na głowie przeciwnika prawą pięść, za moment sam zainkasował prawy sierp. W szóstej rundzie dopadł na moment Washingtona przy linach i złapał ciekawą kombinacją, jednak ta akcja nie zrobiła na pięściarzu z Kalifornii większego wrażenia. W ostatnich dwóch rundach Chambers polował na mocny prawy sierp, lecz najczęściej brakowało mu centymetrów.
Washington łącznie wyprowadził trzy razy więcej uderzeń niż Chambers, choć w statystyce celnych uderzeń liczby były już bardziej zbliżone - 63/42. Po gongu kończącym ósme starcie sędziowie nie mieli żadnych wątpliwości, punktując przewagę Geralda 79:73 i dwukrotnie 80:72.