VERDEJO WYGRAŁ, ALE Z PROBLEMAMI
Uznawany za jeden z największych bokserskich talentów na świecie Felix Verdejo (21-0, 14 KO) pokonał na punkty w swoim rodzinnym San Juan Jose Luisa Rodrigueza (18-9, 11 KO), ale tym razem nie błyszczał.
Portorykańczyk miał dużą przewagę na początku pojedynku, jednak w środkowych rundach nieustannie nacierający Meksykanin zaczął mu sprawiać problemy. Jeszcze większe 22-latek miał w końcówce. W ostatniej osłonie przyjął mocny cios na górę i wydawał się wstrząśnięty. W pewnym momencie znalazł się nawet na deskach, ale ringowy słusznie nie liczył, uznając, że nie był to wynik ciosu.
Po trzydziestu minutach sędziowie punktowali 99-91, 99-91 i 98-92.
- Nieco się zmęczyłem, nie będę kłamać. Zachowałem jednak koncentrację i dzięki Bogu odniosłem zwycięstwo - skomentował zwycięzca, przyznając, że w żadnym innym pojedynku nie przyjął tylu ciosów.
Choć zaboksował poniżej oczekiwań, nie wpłynie to prawdopodobnie na plany Verdejo. Młody Portorykańczyk ma wrócić na ring 11 czerwca w Madison Square Garden w Nowym Jorku, gdzie zmierzy się najprawdopodobniej z Jose Felixem Jr (33-1-1, 25 KO).
Nie ma nic o tym, to wspomnę tu.
Wczoraj walczył też Adrian Estrella i pokonał na punkty znanego journeymana DeMarcusa Corleya.
Nie byłoby w tym nic dziwnego, ale dziwi mnie punktacja, bo dwóch sędziów widziało walkę tak: 117-110 116-111;
trzeci tak: 114-114