PACQUIAO: MOŻE JESZCZE BĘDĘ CHCIAŁ WRÓCIĆ DO BOKSU
Manny Pacquiao (58-6-2, 38 KO) znajduje się już na sportowej emeryturze, ale wcale nie jest powiedziane, że na niej pozostanie. Filipińczyk, który nad ranem pokonał Timothy'ego Bradleya (33-2-1, 13 KO), przyznał, że czuje się rozdarty i być może pojawi się jeszcze kiedyś między linami.
- Czuję się świeży, czuję sto procent formy, ale obiecałem już rodzinie, że będę z nią spędzać więcej czasu, a także służyć ludziom na Filipinach. To mój priorytet, na tym będę się skupiać. Moje serce jest podzielone na pół w kwestii emerytury, ale kocham rodzinę i podjąłem decyzję. Kto wie, może będzie mi się podobać na emeryturze, a może będę chciał wrócić. Co by się nie wydarzyło, jestem zadowolony z tego, co osiągnąłem w boksie - oznajmił "Pacman".
37-latek, który w maju wystartuje w wyborach do filipińskiego Senatu, pokonał Bradleya jednogłośną decyzją sędziów, na przestrzeni dwunastu rund serwując rywalowi dwa nokdauny.
- Dzisiaj wyglądało to tak, jakby Manny szedł po nokaut. Dobrze się na to patrzyło. Spędziliśmy razem 15 lat. Jeżeli przejdzie na emeryturę, będę się cieszyć razem z nim i całkowicie go w tym poprę. Mówiłem, żeby pożegnał się z hukiem, a on właśnie to zrobił - skomentował Freddie Roach, trener zawodnika z Azji.
Pacquiao boksował zawodowo od 1995 roku. W trakcie bogatej kariery, w której pokonywał takie nazwiska jak De La Hoya, Cotto, Barrera, Morales czy Marquez, sięgał po mistrzostwo świata w ośmiu kategoriach wagowych. Nie dokonał tego ani nikt przed nim, ani po nim.
"Wygrana na koniec kariery z Bradleyem, zawodnikiem walczacym na poziomie p4p, to super pożegnanie z ringiem. Mam nadzieję, że to już koniec, bo Manny już nie walczy jak kiedyś, nie bije szalonymi kombinacjami, nie wchodzi w wymiany, nie wyrzuca tylu ciosów, nie ryzykuje. Po KO od JMM strasznie się zmienił. "
Uważam dokładnie tak samo. Pacman powinien już się zawijać, wygrał z Bradleyem, ewentualnie niech weźmie kogoś słabszego tak żeby pokazać ostatni raz te swoje wymiany i koniec.
Nikt, taki zwodnik jest jeden na milion
1) porażki z Marquezem
2) wału z Bradleyem
3) słabej "walki stulecia".
Niemniej, był to nie tylko zawodnik prezentujący niesamowity poziom, ale również bardzo widowiskowy w przeciwieństwie do Floyda.
A nie psioczenie o pieniążki i kilkukrotne powroty. To już znamy, prawda?
podobnie jak cieszy wymarzone bye bye mistrza nad mistrze mr Pacmana
jednak, życzyłbym Mu pozostania na emeryturze - ma dla kogo i za co żyć!