IKE IBEABUCHI: JESTEM W DOBREJ FORMIE, MOGĘ WALCZYĆ Z KAŻDYM
W najbliższą sobotę gala Pacquiao vs Bradley III w Las Vegas. Jeszcze pod koniec zeszłego roku były plany, by przed głównymi bohaterami zaboksował bodaj najlepszy "ciężki", który nigdy nie zdobył tytułu - Ike Ibeabuchi (20-0, 15 KO). Jak wiadomo Nigeryjczyk nie wystąpi w sobotni wieczór, ale co u niego słychać?
Pełniący rolę doradcy "Pac-Mana" Michael Koncz po wyjściu na wolność "Prezydenta" zajął się również jego interesami. On i Bob Arum chcieli zestawić go natychmiast, nie bacząc na siedemnaście lat przerwy, z cenionym Andym Ruizem Jr (26-0, 17 KO). Nie ma więc mowy o łagodnym powrocie. Zresztą to nic dziwnego, ponieważ nazwisko nadal ma swoją magię, za to na karku jest już liczba 43. wiosen.
- Po tym jak pokonał Davida Tuę i Chrisa Byrda, mógł zostać prawdziwą gwiazdą. Nie mówię o samym tytule mistrza świata, on mógł być wielką gwiazdą - przekonuje Koncz. A co teraz?
Ike przebywa i trenuje w Arizonie, czekając przy tym na przyznanie mu licencji przez Komisję Sportową Stanu Nevada. To umożliwiłoby mu potyczki z największymi na największych galach. Ale czeka również na amerykańskie obywatelstwo, tak by nie zostać wydalonym z kraju.
- Czuję się naprawdę dobrze. Ciężko trenuję i jestem w dobrej formie. Mogę zaboksować w każdym momencie, nawet na dłuższym dystansie. Na tym etapie czuję się naprawdę mocny, bo pracuję przede wszystkim nad przygotowaniem fizycznym. Ważę w granicach 113 kilogramów - przyznał niedoszły champion.
- Obecni zawodnicy są niczym jakieś miniaturki, to nie są dobrzy pięściarze. Przysięgam, mógłbym ich wszystkich pobić tej samej nocy. W porównaniu do Tysona, Holyfielda czy Lewisa, obecni mistrzowie wypadają bardzo przeciętnie. Nie potrafią nawet porządnie walczyć. Jedynym bokserem, który mógłby podjąć walkę, jest w mojej opinii Władimir Kliczko, inni to jakaś podróbka i nie wytrzymają ze mną dwunastu rund. Oglądając boks w więzieniu wierzyłem, że mój czas jeszcze nadejdzie. Nigdy nie zwątpiłem w ten powrót i oglądając zza krat walki wierzyłem, że nadal mogę ich wszystkich pobić. Muszę tylko znaleźć się w ringu, by udowodnić każdemu to, o czym teraz mówię - dodał Ibeabuchi.
- Pomimo tak długiej przerwy nadal uważam, że Ike wciąż mógłby namieszać w wadze ciężkiej i zdobyć tytuł - wtrącił Koncz.
- Ten długi rozbrat wcale nie wpłynął na mnie niekorzystnie. Ostatni zawodnik, którego pokonałem, został potem dwukrotnym mistrzem wagi ciężkiej. I nadal uważam siebie za tego, który również może zasiąść na tronie. Nigdy przecież nie ogłosiłem zakończenia kariery. Ludzie nie mogą mnie skreślać i mówić o mnie jako o kimś, kto mógłby zostać mistrzem. Ja nadal chcę i mam zamiar zostać championem. Przybyłem do Ameryki w tym celu i po to tu zostałem. Chcę być mistrzem świata wagi ciężkiej - zakończył Ibeabuchi.
Poniżej aktualne zdjęcie Ike'a. Jak widać pomimo długiej przerwy i wieku, Ibeabuchi nadal prezentuje się fizycznie bardzo dobrze...
No, ale trudno sobie to wyobrazic. No nic, niech sie dzieje
Cycki jak u baby? Jak dla mnie to sa miesnie, jest nabity i tak to wyglada. No i zwazmy ze ma 43 wiosny:)
A walka z Tua? Miodzio!
Myślę że w wielu gymach by chcieli mieć kogoś takiego do pomocy.
Nie tylko wiek się liczy, ale też przebieg (rozbicie)!
Dokładnie.
Zgadzam się i chętnie bym to zobaczył.
chociaz Ike zapowiadał sie na majstra